Pierwsza ucieczka z Auschwitz 6 lipca 1940 r.

Bolesław Bicz mieszkał w Oświęcimiu, gdzie przed wojną był urzędnikiem kolejowym. Podczas okupacji za pośrednictwem znajomego zatrudnionego w niemieckim Urzędzie Pracy w Oświęcimiu postarał się wraz z grupą kilku znajomych o przydział do niemieckiej firmy budowlanej wykonującej roboty na terenie nowo powstającego obozu Auschwitz. Pracę rozpoczął jako elektryk w pierwszych dniach czerwca 1940 r., będąc robotnikiem cywilnym, bo w wówczas w obozie jeszcze nie było więźniów.

Tadeusz Wiejowski (1914-1941)

W dniu 14 czerwca 1940 r. przybył do obozu pierwszy transport polskich więźniów politycznych z więzienia w Tarnowie, który liczył 728 osób. Wkrótce po przybyciu tego transportu przydzielono wspomnianym elektrykom do pomocy kilku więźniów. Czterech spośród elektryków było członkami ZWZ/AK Obwód Oświęcim.

Po bliższym zapoznaniu się  postanowili jednemu z więźniów pomóc w ucieczce, na którą zdecydował się więzień Tadeusz Wiejowski, pochodzący z Kołaczyc koło Jasła. W obozie oznaczony był numerem 220, miał 26 lat i z zawodu był szewcem.

W sobotę 6 lipca 1940 r. wszedł do pomieszczenia elektryków w jednym z bloków, gdzie przebrał się w robocze ubranie Józefa Patka,  pochodzącego podobnie jak Bicz również z Oświęcimia.

Na to ubranie nałożył opaskę, jaką nosili jako robotnicy cywilni i około godz. 10.00 wyszedł z obozu wraz z pięcioma elektrykami w kierunku stacji kolejowej w Oświęcimiu. Zaopatrzyli oni go w pieniądze i żywność. Uciekinier wsiadł do pociągu towarowego i odjechał w stronę Spytkowic koło Zatora.

W poniedziałek, 8 lipca 1940 r., jak zwykle grupa elektryków, przyszła  do pracy na terenie KL Auschwitz. Niespodziewanie około godz. 9.30 zostali wezwani do baraku obozowego gestapo, stojącego obok krematorium. Zebrano tam około 20 robotników cywilnych, samych elektryków. Po chwili pojawił się komendant Rudolf Höss i Maximilian Grabner, szef Politische Abteilung (obozowe gestapo). Ustawiono wezwanych elektryków szeregiem w półkole, a następnie wprowadzono do baraku więźniów Juliusza Popowicza (nr 197), ucznia gimnazjalnego, pochodzącego ze Lwowa i Jerzego Barana (nr 227), który urodził się w Złoczowie na Kresach II RP. Wcześniej obydwóch poddano brutalnemu śledztwu i dotkliwie pobito.

Rudolf Höss polecił Popowiczowi i Baranowi, wskazać wśród zgromadzonych elektryków winnych. Popowicz wskazał na Bolesława Bicza  i Emila Kowalowskiego, natomiast Baran na Józefa Muszyńskiego i Stanisława Mrzygłoda, pochodzących z podoświęcimskiej miejscowości Babice oraz na Józefa Patka, zamieszkałego w pobliskiej Brzezince.

Jerzy Baran (1922-2006), po wojnie Hronowski

Pięciu wskazanych elektryków odprowadzono przed budynek komendantury, gdzie zmuszeni byli stać w pozycji na baczność, twarzami zwróceni do muru od godz. 10.00 do 18.00 wieczorem. Potem wprowadzono ich do wnętrza tego budynku. Tu podszedł do nich komendant Höss, uderzył Kowalowskiego dwukrotnie w twarz i przezwał go: „Du polnischer Bandit”.

Następnie udali się na pierwsze piętro, gdzie przesłuchiwał ich Maximilian Grabner.  Ten spisał dane osobowe wszystkich pięciu elektryków i przeczytał im protokoły zeznań Popowicza i Barana, które jednoznacznie ich obciążały. Po tym formalnym przesłuchaniu zatrzymani elektrycy zostali odprowadzeni do bunkra w bloku 11 (wówczas nr 13).

W ciągu siedmiu kolejnych dni byli oni nadal codziennie przesłuchiwani przez Grabnera, w tym czasie byli bici i nie otrzymywali żadnego pożywienia. Po tygodniu przebrani zostali w pasiaste ubrania i już jako więźniowie umieszczoni w jednym z bloków KL Auschwitz, gdzie zajmowali się przy zamiataniu głównej ulicy.

Na początku listopada 1940 r., podczas wieczornego apelu, wywołano nazwisko Bolesława Bicza oraz czterech jego kolegów. Na oczach wszystkich zebranych więźniów Rudolf Höss oświadczył, że za pomoc w ucieczce Wiejowskiego  skazani zostali na karę pobytu w obozie koncentracyjnym przez pięć lat  i karę chłosty trzy razy po 25 kijów. Przemówienie to tłumaczył na język polski ówczesny tłumacz obozowy, więzień Władysław Baworowski (nr 863).   Bezpośrednio po jego tłumaczeniu wymierzono im po 25 kijów na gołe pośladki.

„Publiczna kara chłosty”,
rysunek b. więźnia Jana Barasia-Komskiego

W czasie chłosty musieli leżeć na koźle, trzymani przez dwóch niemieckich więźniów funkcyjnych, blokowego Ernsta Krankemanna (nr 3210) i jego pomocnika Maxa Kuserowa (nr 17), bili na zmianę SS-mani, którym za narzędzie służył gruby kabel elektryczny powleczony skórą. Po zejściu z kozła każdy z ukaranych stojąc na baczność musiał zameldować komendantowi Hössowi, że karę otrzymał. Następnie skatowanych odprowadzono ponownie do bunkra w bloku 11, gdzie z głodu i z pragnienia pili rosę spływającą po ścianach bunkra oraz nieczystości z kubła.

Po 21 dniach sanitariusze obozowi wynieśli ich wieczorem z bloku nr 11 na noszach i zanieśli na plac przed jednym z bloków, gdzie w obecności Hössa i Grabnera wymierzono im dodatkowo po 50 kijów.

Bolesław Bicz stracił wówczas przytomność i przeniesiony został do szpitala obozowego. Ciało mu ropiało i utracił większość mięśni prawego pośladka. Ponadto miał dwa żebra złamane, pęknięty obojczyk, a nawet oderwany kawałek ciała na prawym udzie.

Symboliczny grób Emila Kowalowskiego na cmentarzu parafialnym w Oświęcimiu

Gdy jego stan się poprawił, wywieziony został wprost ze szpitala  8 czerwca 1941 r. do KL Mauthausen-Gusen, gdzie przebywał aż do wyzwolenia tego obozu przez żołnierzy amerykańskich 5 maja 1945 r.

Spośród pozostałych aresztowanych: Muszyński, Kowalowski i Patek zginęli  w KL Mauthausen-Gusen. Jedynie uratował się Bolesław Bicz, oznaczony w obozie oświęcimskim numerem 5954, który jednak po wyzwoleniu wyniszczony pobytem w obozach wkrótce zmarł.

Tadeusz Wiejowski po ucieczce przez ponad rok ukrywał się w rodzinnej miejscowości Kołaczyce na Podkarpaciu, gdzie jesienią 1941 r. został aresztowany i osadzony w więzieniu w Jaśle, a następnie rozstrzelany w nieczynnym szybie, położonym pomiędzy  Jasłem i Gorlicami. Jego dwaj bracia zostali przywiezieni do KL Auschwitz w lutym 1943 r. Pobyt w niemieckich obozach koncentracyjnych przeżyli.

Więźniowie Juliusz Popowicz i Jerzy Baran zostali zwolnieni z KL Auschwitz w 1941 r. O pierwszym z nich nic więcej nie wiemy, natomiast Jerzy Baran w 1943 r. ponownie trafił do oświęcimskiego obozu (nr 138793), a następnie do KL Sachsenhausen, gdzie doczekał wyzwolenia. Po wojnie zmienił nazwisko na Hronowski, pracował m.in. jako kierowca ciężarówki, grafik i przewodnik grup niemieckich odwiedzających Polskę. Napisał w języku niemieckim wspomnienia „Leben Erinnerungen”, opublikowane już po jego śmierci. Zmarł w Warszawie w 2006 r.

===================================================

Niemka Katarina Bader napisała o nim opowieść „Życie po ocaleniu”, w której przedstawia niezwykłą przyjaźń młodej Niemki i Polaka – Jerzego Barana-Hronowskiego, byłego więźnia  KL Auschwitz, który po wojnie przez 40 lat pracował jako przewodnik niemieckich wycieczek. Przyjaźń rozpoczęła się, gdy on miał prawie 80 lat, a ona – 18. Nieustannie opowiadał jej o swoich przeżyciach obozowych. Po śmierci przyjaciela Katarina Bader postanowiła dowiedzieć się o nim jeszcze więcej. Odwiedziła wielu ludzi, którzy znali Hronowskiego. Jej wspomnienia o Jurku pozwalają lepiej zrozumieć, dlaczego spuścizna nazizmu do dzisiaj sprawia Niemcom i Polakom tak wiele problemów.

Adam Cyra

Oświęcim, 17 maja 2023 r.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *