Niedawno minęła 76. rocznica egzekucji dokonanej w KL Auschwitz na kilkudziesięciu polskich przedwojennych działaczach politycznych i oficerach Wojska Polskiego, członkach wojskowej konspiracji obozowej, którzy w ręce gestapo obozowego zostali wydani w wyniku donosów trzech konfidentów obozowych (w tym jednego Niemca i dwóch Polaków).
Byli nimi: Ernst Malorny (nr 60368), Stefań Ołpiński (nr 6214) i Jerzy Krzyżanowski (nr 5715), notowany w obozie także jako Jelec, podoficer lotnictwa, pochodzący z Ostroga na Wołyniu. Z czasów służby wojskowej znał pilota ppłk. Juliusza Gilewicza (nr 31033), który w wyniku jego donosów, stojąc na czele konspiracji wojskowej w obozie, zginął wraz ze swoim bratem Kazimierzem (nr 71886).
Stefana Ołpińskiego zlikwidował w KL Auschwitz obozowy ruch oporu. Losy Ernsta Malornego i Jerzego Krzyżanowskiego są nieznane, nie wiadomo nawet, czy przeżyli wojnę.
W dniu 11 października 1943 r. pod Ścianą Straceń na dziedzińcu bloku nr 11 esesmani rozstrzelali 54 więźniów, w tym wsmomnianych członków konspiracji wojskowej, działających w założonym przez rtm. Witolda Pileckiego w obozie Związku Organizacji Wojskowej.
Podczas trwania tej egzekucji, Henryk Kalinowski (nr 6395), stojąc już rozebrany w umywalni na parterze w bloku nr 11, niespodziewanie zaczął stawiać opór Jakubowi Kozalczykowi (nr 93830), który jako więzień funkcyjny, brutalnie przełamując ten opór, pośpiesznie wyprowadził go na rozstrzelanie.
W swoich wspomnieniach Józef Otowski (nr 10070), który w tym czasie był również więziony w bloku nr 11 i cudem uniknął śmierci, o tym dramatycznym zdarzeniu napisał: Jakub przywitał nas wymysłami i przekleństwami. Wy cholery krzyczł, żeby nie ja to wszystkich by was wystrzelali jak psów. Patrzcie i pokazał pięść jak bochenek, gdzie były odciśnięte jakieś krwawe ślady, głęboko wgniecione. Ten wasz zasrany kolega Kalinowski, gdy się znalazł w umywalni zaczął krzyczeć i płakać, że jest niewinny, że powie kto jeszcze należał do organizacji, aby tylko go nie rozstrzelali. Wtedy trzasnąłem go w zęby i zawlokłem pod Ścianę. Szczęście, że nie było żadnego esemana w umywalni rozumiejącego po polsku. Odetchnęliśmy.
Można sądzić, że gdyby nie pozornie okrutna postawa Jakuba Kozalczyka, obozowe gestapo zebrałoby dalsze krwawe żniwo, rozstrzeliwując kolejnych więźniów, których nazwiska chciał podać Kalinowski, psychicznie w obliczu śmierci załamany i za wszelką cenę chcący ratować swoje życie.
Nie wiele o nim wiemy, bowiem w dokumentacji obozowej odnotowano tylko, że był ślusarzem, chociaż były więzień Michał Popczyk (nr 146102) w swojej relacji wymienia inny jego zawód: W czasie, kiedy przebywałem w celi nr 17 i 18 przyprowadzono do cel bloku nr 11 kilkunastu więźniów oficerów i adwokatów zatrudnionych w kuchni obozowej i wspóldziałających z tajną organizacją Rucu Oporu. Kilku z nich m.in. adwokata z Krakowa i jednego fryzjera z Jaworzna osadzono w celi, w której ja przebywałem. Któregoś dnia obydwaj zostali wyprowadzeni na rozstrzelanie. Fryzjera wycofano po jakimś czasie z powrotem do celi, opowiadał wówczas, że kiedy adwokat próbował stawiać opór Jakubowi, ten wybił mu zęby i zaprowadził pod Ścianę. Po kilku dniach fryzjer również został rozstrzelany”.
Józef Otowski dalej na temat Jakuba Kozalczyka w swoich wspomnieniach pisze: Ten okrutny więzień, pozornie wydawałoby się bez serca, nieczuły na śmierć czy krzywdy ludzkie, wyprowadzający skazańców Żydów czy Polaków na śmierć, asystując czy pomagając w okrucieństwach czy torturach karnej kompanii, potem w bunkrze, wykazał ludzki odruch. Jeśli zapisuje się gdzieś dobre uczynki, to jeden zapisany został na dobro Jakuba”.
Niełatwo jest pisać o dramatycznych wydarzeniach w KL Auschwitz, do której należy m.in. przdstawiona powyżej sprawa Kalinowskiego, i jeszcze trudniejsza jest ocena faktów i zachowań ludzkich z epoki nazistowskich pieców krematoryjnych – dlatego też opisanych zdarzeń nie komentuję, pozostawiając ich ocenę Czytelnikom mojego bloga.
Adam Cyra
Oświęcim, 22 listopada 2019 r.