Walki pięściarskie toczone przez więźniów za drutami hitlerowskich obozów koncentracyjnych stały się inspiracją dla Józefa Hena do napisania noweli „Bokser i śmierć”. W oparciu o jej treść słowacki reżyser Peter Solan zrealizował w 1962 r. film fabularny o tym samym tytule. Pierwowzorem wersji literackiej, a potem filmowej tamtych dramatycznych zdarzeń był młody polski bokser, oznaczony w KL Auschwitz numerem obozowym 77.
Tadeusz Pietrzykowski urodził się 8 kwietnia 1917 r. w Warszawie. Uprawiał boks już jako uczeń gimnazjalny, trenując w warszawskich klubach sportowych, m.in. pod kierunkiem samego Feliksa Stamma. Imponował refleksem i łatwością unikania ciosów. Na krótko przed wybuchem drugiej wojny światowej, kiedy odniósł szereg zwycięstw i sukcesów, uzyskując tytuł wicemistrza Polski i mistrza Warszawy w wadze koguciej „Przegląd Sportowy” napisał o nim:
Człowiek o żelaznej woli i pięściach ze stali.
Znany był powszechnie jako „Teddy” i pod tym pseudonimem zapisał się w kronikach polskiego sportu. Jego bliskimi kolegami w okresie gimnazjalnym byli: poeta Krzysztof Kamil Baczyński i Jerzy Iwanow-Szajnowicz, słynny w latach wojny uczestnik greckiego ruchu oporu i bohater znanego filmu „Agent nr 1”.
Pasmo osiągnięć świetnie zapowiadającego się młodego pięściarza przerwała agresja hitlerowska na Polskę. We wrześniu 1939 r. jako podchorąży Centrum Wyszkolenia Kawalerii w Grudziądzu uczestniczył w nierównych zmaganiach z wrogiem, broniąc swego rodzinnego miasta Warszawy.
Tadeusz Pietrzykowski nie pogodził się z utratą przez Polskę niepodległości. Posiadał uprawnienia pilota szybowcowego i zamierzał zostać lotnikiem. Z taką myślą postanowił wiosną 1940 r., przedostać się do Francji, aby – jak tysiące innych ochotników – zgłosić się do powstającej tam armii polskiej, którą tworzył gen. Władysław Sikorski. Ryzykowna próba nie powiodła się.
W dniu 14 czerwca 1940 r. hitlerowcy skierowali do KL Auschwitz pierwszy transport więźniów politycznych – Polaków. Przywieziono wówczas z więzienia w Tarnowie 728 mężczyzn. W większości byli to uczniowie gimnazjalni, studenci i uczestnicy wojny obronnej Polski 1939 r., którzy podjęli nieudaną próbę dotarcia do Wojska Polskiego we Francji. Aresztowano ich przeważnie na terenie Słowacji lub w różnych miejscowościach południowej Polski, skąd zamierzali przekroczyć granicę polsko-słowacką. Schwytanych śmiałków hitlerowcy nazwali ironicznie „turystami„ lub „granicznikami”. Wśród nich był Tadeusz Pietrzykowski, którego ujęto dopiero w pobliżu granicy węgiersko-jugosłowiańskiej. Poprzez areszty żandarmerii węgierskiej i policji słowackiej trafił do więzienia gestapo w Muszynie, a następnie do podobnych więzień niemieckich w Nowym Sączu i Tarnowie. W dniu 14 czerwca 1940 r. został przewieziony do KL Auschwitz, gdzie otrzymał numer 77.
Był młody, silny i wysportowany, ale przebywając w tych nieludzkich warunkach, ciągle głodny, zmuszany do morderczej pracy ponad siły, zaczął tracić dotychczasową sprawność. Codziennie ocierał się o śmierć. Wielu jego kolegów już zginęło lub miało zginąć w najbliższym czasie. Od nieuniknionej zagłady w obozie uratował go przypadek.
Po latach Tadeusz Pietrzykowski tak wspominał tamte zdarzenia:
Walki bokserskie w Oświęcimiu rozpocząłem w marcu 1941 r. Wówczas przypadkowo rozegrałem mecz z kapo niemieckim Walterem Düningiem, który boksował już przed wojną i zdobył nawet w Niemczech tytuł zawodowego mistrza wagi średniej.
Wydarzenie to miało miejsce w następujących okolicznościach:
Była wolna od pracy niedziela. Przed obozową kuchnią zebrała się duża grupa więźniów. Jeden z nich podbiegł w moim kierunku i krzyknął: «Teddy, chcesz otrzymać kawałek chleba, chodź szybko. Wśród nas jest niemiecki bokser. Szukam kogoś, kto z nim będzie się boksował i go pokona. Zwycięzca w nagrodę otrzyma chleb». Ważyłem 42 kg, lecz zdecydowałem się od razu na walkę. Zobaczyłem doskonale zbudowanego blondyna, trzymającego w rękach rękawice, które używaliśmy zimą podczas pracy. Jak mnie ujrzano, zgromadzeni zaczęli się śmiać, byłem bowiem bardzo chudy. Przeciwnik spytał mnie w języku niemieckim, czy chcę walczyć, odpowiedziałem twierdząco. Doszło do walki, podczas której uratowały mnie moje umiejętności techniczne. Wykorzystując je, skutecznie broniłem się przed atakami o wiele silniejszego i znacznie więcej ważącego przeciwnika. W pewnym momencie Walter Düning opuścił rękawice. Zaprzestał walki i doceniając moją nad nim przewagę zapytał w jakim komandzie chciałbym pracować Odpowiedziałem „Tierpfleger” wiedząc, że tam można zdobyć dodatkowe pożywienie, jak wytłoki buraczane, brukiew i marchew. Otrzymałem ten przydział i odtąd zacząłem zajmować się karmieniem krów i cieląt. Równocześnie stałem się znany jako bokser i toczyłem w obozie oświęcimskim liczne walki z bokserami, których esesmani wyszukiwali w nowo przybyłych transportach, organizując w ten sposób atrakcyjne dla siebie widowiska.
Jedną z ostatnich walk Tadeusza Pietrzykowskiego w KL Auschwitz było spotkanie z Żydem holenderskim Leu Sandersem, który był mistrzem Holandii w wadze półśredniej:
Jego żona wraz z dziećmi została zagazowana w Brzezince. On sam był bardzo dobrym bokserem i w walkę z nim stoczoną na początku 1943 r., włożyłem wiele wysiłku (…). Zabawiałem meczami bokserskimi esesmanów, wykorzystując swoją pozycję w niesieniu pomocy współwięźniom i nieraz sprawiając pod pozorem sportowej walki «tęgie lanie» przeciwnikom, o których wiedziałem, że jako więźniowie funkcyjni znęcają się nad innymi.
W sumie „Teddy” stoczył w obozie oświęcimskim około czterdziestu pojedynków pięściarskich, chociaż niektórzy podają, że było ich nawet sześćdziesiąt. Prawie wszystkie z nich wygrał.
Jego walki miały jeszcze inny bardzo istotny aspekt, na który w swojej relacji zwrócił uwagę były więzień Tadeusz Sobolewicz:
Kiedy stałem wokół ringu bokserskiego przed obozową kuchnią i słyszałem okrzyki Polaków – więźniów zagrzewających „Teddy’ego” do walki, zrozumiałem, że tu chodzi o coś więcej. Polak jest w ringu, Polak bije niemieckiego kryminalistę, który wczoraj jeszcze bił i mordował naszych kolegów. Ta atmosfera wokół ringu, ten klimat wśród wychudzonych i zabiedzonych polskich więźniów, to był bodziec dodający otuchy, że przecież „Jeszcze Polska nie zginęła (…)”.
Sława, którą Tadeusz Pietrzykowski uzyskał wśród więźniów obozu oświęcimskiego, spowodowała, że zaczęło się nim interesować obozowe gestapo i groziła mu egzekucja. On sam tak przedstawił dalszy bieg obozowych zdarzeń:
Przypadkowo w KL Auschwitz spotkałem Lagerführera z obozu Neuengamme, który przygotowywał transport więźniów do tego obozu. Znałem go sprzed wojny, ponieważ był sędzią bokserskim. Nazywał się Hans Lütkemeyer. Zgodził się w marcu 1943 r. na mój wyjazd do tego obozu, gdzie po przejściu kwarantanny wkrótce rozpocząłem walki bokserskie. Pomagałem moim kolegom, ponieważ w Neuengamme Polacy byli bardzo prześladowani, a moje zwycięskie walki zyskały dla nas sympatię.
W tym hitlerowskim obozie koncentracyjnym położonym w pobliżu Hamburga doszło do sensacyjnego pojedynku Tadeusza Pietrzykowskiego z niemieckim bokserem Schally Hottenbachem. Ważył on 96 kg i był wicemistrzem amerykańskiego świata boksu zawodowego w wadze półciężkiej.
Pojedynek ten opisał wkrótce po zakończeniu wojny były więzień tego obozu Stanisław Jagielski:
Na kilka dni przed meczem Schally zapowiedział, że „Teddy”ego” zniosą z ringu na noszach. Teraz stanęli naprzeciw siebie: niemiecki mistrz i drobny polski bokser (…). Hottenbach nie jest w stanie dorównać zręcznością Pietrzykowskiemu. Kręci się wokoło, mimo to ciosy Polaka spadają nań gęstym gradem. Wreszcie porywa go wściekła pasja. Rzuca się w stronę polskiego boksera, by druzgocącym ciosem rzucić na deski przeciwnika. Teddy robi unik, cios trafia w próżnię. Schally zachwiał się pod wpływem chybionego uderzenia. Wykorzystuje ten moment Teddy (…) strasznym sierpowym zahacza szczękę przeciwnika. Schally wybałusza ogłupiałe oczy, które już nic nie widzą. Teddy wykańcza krótkim pchnięciem. Niemiec wali się bezwładnie na deski.
Tadeusz Pietrzykowski przypominając sobie obecnie tamto zdarzenie jeszcze dodał:
Zwany on był „Hammerschlagiem”. Jego ciosy rzeczywiście przypominały uderzenie młota. Łamał on nimi przeciwnikom żebra. Kryminalista ten przegrał walkę i wysłano go potem w transport na wykończenie. Tak obóz w Neuengamme pozbył się jednego z największych drani.
Zwycięzca Schally Hottenbacha i około dwudziestu innych walk bokserskich stoczonych przez niego w Neuengamme doczekał ostatecznie wolności w Bergen-Belsen, wyzwolony 14 kwietnia 1945 r. przez żołnierzy alianckich.
Wkrótce włożył mundur wstępując do 1 Dywizji Pancernej gen. Stanisława Maczka, gdzie zajmował się organizowaniem zajęć sportowych wśród polskich żołnierzy i gdzie w 1946 r. zdobył tytuł mistrza tej dywizji w wadze lekkiej. Ponadto występował na ringach niemieckich, belgijskich i francuskich, staczając w sumie siedemnaście walk, z których tylko dwie zremisował, a resztę rozstrzygnął na swoją korzyść. Powstała wówczas wśród żołnierzy alianckich legenda o jego stalowej pięści.
Jesienią 1946 r. Tadeusz Pietrzykowski wraca do Polski. W następnym roku zeznaje jako świadek w procesie pierwszego komendanta obozu oświęcimskiego Rudofa Hössa przed Najwyższym Trybunałem Narodowym w Warszawie. Jego zeznania są wstrząsające i poważnie obciążają oskarżonego. Oto ich fragmenty:
Pewnego dnia spostrzegłem jak kobieta pracująca w polu podczołgiwała się do kałuży. Chciała napić się wody. Dostrzegł to esesman i poszczuł ją psami (…). Ostatecznie w obecności Hössa utopiono ją w dole z wodą (…). Inna kobieta na drodze urodziła dziecko. Żyło nie dłużej niż błysk pioruna. Porwał je pies i zaczął tarmosić. Co na to esesman? Nogą wytrącił psu dziecko z pyska. Wypadło do rowu (…). I to działo się na oczach Rudolfa Hössa.
Koszmarne przeżycia będą jeszcze długo powracać w snach. Stąd też „Teddy” często marzył, aby zapomnieć o tych pięciu latach spędzonych za drutami hitlerowskich obozów zagłady, gdzie tak dużo pozostało na zawsze jego przyjaciół.
Powoli żegnał się z ringiem, jakkolwiek nadal odnosił na nim sukcesy. Przeżycia z lat wojny dawały jednak znać o sobie. Odczuwał ciągle skutki pobytu w obozach i cierpiał na różne dolegliwości do końca życia.
W 1959 r. ukończył studia na Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie i bez reszty oddał się pracy z młodzieżą jako trener, a przede wszystkim nauczyciel wychowania fizycznego. Przyrzekł bowiem sobie kiedyś w piekle hitlerowskich obozów koncentracyjnych, że jeżeli przeżyje ten koszmar, to całe swoje życie poświęci młodzieży – żeby nie musiała walczyć o życie, żeby nie była głodna, żeby była zdrowa i silna, żeby mogła uczyć się i uprawiać sport. Słowa dotrzymał pracując przez dwadzieścia pięć lat w szkolnictwie.
Mieszkanie Tadeusza Pietrzykowskiego w Bielsku-Białej przypominało małe muzeum, w którym zgromadził wiele pamiątek, związanych z różnymi okresami swojego życia. Pod koniec jego życia zbiory te zostały uzupełnione dwoma fotografiami przekazanymi przez pracowników Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu. Powyższe zdjęcia zostały wykonane w celi nr 18, w podziemiach bloku nr 11, zwanego „Blokiem Śmierci”. Przedstawiały one dwa rysunki o tematyce bokserskiej wydrapane w tynku na ścianach tej celi. Na ich temat Tadeusz Pietrzykowski wówczas tak się wypowiedział:
Prawdopodobnie wykonał je młody Polak, którego uratowałem w obozie od pobicia przez więźniów funkcyjnych. Później został on osadzony przez gestapo obozowe w podziemiach «Bloku Śmierci», a następnie rozstrzelany pod „Ścianą Straceń”. Potrafił rysować i wykonywał w obozie różne rysunki. Postać boksera jest podobna do mnie, ma charakterystyczne kręcone włosy, które pozostały mi do dzisiaj, natomiast litery „SOS” widoczne na koszulce boksera były rysowane przez nas w obozie w umówionych miejscach, kiedy groziło nam niebezpieczeństwo i trzeba było kolegów ostrzec przed nim lub prosić o pomoc. Drugi z rysunków przedstawia atrakcyjnego boksera. Jego przeciwnik po uderzeniu w żołądek słania się w głębokim skłonie, spowodowanym bólem, upada na ziemię. Osobiście w obozie wielokrotnie pokonywałem w ten sposób przeciwników, szczególnie kryminalistów niemieckich, którzy znęcali się nad innymi więźniami. Sądzę, że obydwa te rysunki mają związek z walkami bokserskimi, toczonymi kiedyś przeze mnie w obozie oświęcimskim.
Tadeusz Pietrzykowski niespodziewanie zmarł w Bielsku-Białej 18 kwietnia 1991 r. Jeszcze dwa dni wcześniej uczestniczył w uroczystości na terenie Muzeum Auschwitz – Birkenau, zorganizowanej przez Towarzystwo Opieki nad Oświęcimiem.
Adam Cyra
Oświęcim, 23 lutego 2012 r.