Jeszcze o więźniach policyjnych w bloku nr 11

Zobacz: Siatka „Augusta” – jeszcze o więźniach policyjnych w bloku nr 11

Muzeum Auschwitz zlikwidowało wystawę o więźniach policyjnych (Polizeihäftlinge) w maju 2018 roku.

W tej chwili w opustoszałych dwóch salach na parterze w bloku nr 11, gdzie była dotychczas ekspozycja o więźniach policyjnych, pozostały tylko napisy na belkach stropowych, wykonane przez nich ołówkiem przed śmiercią. Wyniesione z tych sal zostaną także prycze na których przed śmiercią spali więźniowie policyjni, co naruszy ich oryginalny poobozowy wygląd i zostaną zamienione  na zwykłe sale wystawowe.  Zobacz: Pożegnalne napisy w Bloku Śmierci w KL Auschwitz    We wspomnianych dwóch salach, kosztem zacierania tragicznej historii więźniów policyjnych, 14 czerwca, w rocznicę przywiezienia do Auschwitz I transportu polskich więźniów politycznych, Muzeum Auschwitz zamierza otworzyć nową wystawę, która będzie poświęcona Rotmistrzowi Pileckiemu i ruchowi oporu w obozie, ale również więźniom policyjnym  - informacje o nich będą zawarte zaledwie na dwóch panelach (planszach).  Nie satysfakcjonuje to Pana Jerzego Klistały z Bielska-Białej, którego Ojciec jako więzień policyjny został rozstrzelany pod Ścianą Straceń na dziedzińcu bloku nr 11. W sprawie wyniesienia prycz poobozowych i dewastacji dotychczasowej wystawy o więźniach policyjnych, Pan Klistała złożył doniesienie do Prokuratury Okręgowej w Bielsku-Białej, ponieważ sytuacja, która obecnie powstała w bloku nr 11 jest dla niego szczególnie bolesna. Adam Cyra  Oświęcim, dnia 13 maja 2018 r.
Nieistniejąca już wystawa o więźniach policyjnych w bloku 11

Zapewne sytuacja ta może być bolesna dla córki Jana Cupiała, która mieszka w Chrzanowie.

W dniu 31 października 1944 roku niemiecki „sąd” pod przewodnictwem szefa gestapo katowickiego, Johannesa Thümmlera, skazał na terenie KL Auschwitz w bloku nr 11 kilkudziesięciu więźniów policyjnych na śmierć. Byli nimi Polacy, których podejrzewano o działalność w ruchu oporu na terenie rejencji katowickiej. Skazańców stracono w dniu następnym, w święto Wszystkich Świętych.

Jednym ze straconych w dniu 1 listopada 1944 roku był Jan Cupiał, który w pożegnalnym grypsie, eksponowanym do niedawna  w Muzeum Auschwitz-Birkenau, napisał:Kochana Stefciu moja żonko już dzisiaj 31/10 idę niewinnie na wykończenie pamiętaj zawsze o mnie, Moja Żonko a naszą ukochaną córeczkę wychowaj ją w porządku i pobożnie żeby ją Pan Jezus miał w swej opiece gdy otrzymasz tę kartkę, pokaż ją Mojej Mamie. Kochana Mamo i Bracia i Siostry żyjcie w zgodzie i nie róbcie krzywdy mojej Córeczce i żonie. Zostańcie z Panem Bogiem i módlcie się za mnie. Jan Cupiał. Adres Cupiał Stefania Trzebinia, Dancygierstr. 6.

Autor tego grypsu mylił się, ponieważ wraz z pozostałymi skazańcami został rozstrzelany dopiero w dniu następnym w Brzezince, czyli KL Auschwitz II-Birkenau, najprawdopodobniej w krematorium nr V. Kilku z nich na belkach stropowych w salach na parterze bloku nr 11 pozostawiło napisy pożegnalne. Takie dwa napisy pozostawił również Jan Cupiał, mając nadzieje, że ktoś zwróci kiedyś na nie uwagę.

Zimą 1945 roku jego brat Józef Cupiał, wkrótce po wyzwoleniu KL Auschwitz, szukał w blok nr 11 śladów po swoim zamordowanym bracie. Na belkach stropowych w jednej z sal na parterze Bloku Śmierci  zauważył dwa napisy wykonane ołówkiem:

Cupiał Jan z Trzebini
został skazany Dancyngierstr 6
na kare śmierci Kreis Krenau
dnia 31/10 44
prosze zawiadomić Rodzine

———————————-

Cupiał Jan z Trzebini kreis Krenau
zawyrokowany na karę śmierci
dnia 31/10.44. prosze uprzejmie zawiadomić
moją Rodzine
Dancyngierstr. 6
Kreis Krenau

Nie miał najmniejszej wątpliwości, że są one autorstwa jego brata Jana Cupiała, który urodził się w 1909 roku w Lgocie, położonej w połowie drogi pomiędzy Trzebinią a Olkuszem, gdzie ich rodzice posiadali gospodarstwo rolne.

Jan Cupiał
Jan Cupiał

W 1932 roku jego brat ożenił się i w swojej rodzinnej miejscowości założył sklep. Wkrótce jednak przeniósł się do Trzebini, gdzie Cupiałowie prowadzili rozlewnię piwa. W 1942 roku Jan Cupiał jako aktywny działacz ZWZ/AK, zagrożony aresztowaniem przez gestapo, zmuszony był ukrywać się na terenie Krakowa. W tym czasie jego żona Stefania i urodzona w 1937 roku córka Krystyna nadal mieszkały w Trzebini. Utrzymywał z nimi jedynie potajemne kontakty. Jego córka, Krystyna Kozub, wspominała po latach:Zapamiętałam dwa spotkania z nim w 1944 roku. W maju tegoż roku ojciec, który bardzo tęsknił za mną, zabrał mnie na krótki czas do Krakowa. W miesiąc później, w czerwcu, przyjechał do Trzebini i pojechaliśmy do Lgoty, skąd pochodził i gdzie mieszkali jego rodzice. Babci nie było w domu. Pracowała w tym czasie w polu. Kiedy chcieliśmy dojść do niej, zauważył nas niemiecki kolonista, ponieważ niemieccy bauerzy byli osiedleni wówczas w Lgocie. Za chwilę Niemiec zjawił się z karabinem i próbował nas zatrzymać, wołając „Halt!”. Zmieniliśmy wtedy plany i zaczęliśmy iść do drugiej babci, która mieszkała w środku wsi. Bauer cały czas mierzył z karabinu do nas, próbując siłą doprowadzić mojego ojca najprawdopodobniej do niemieckiego sołtysa w Lgocie. W tym czasie ojciec cały czas trzymał mnie na rękach. W pewnej chwili zostawił mnie na uliczce, z obydwóch jej stron były płoty i zaczął uciekać. Rozległy się strzały, które go jednak nie dosięgły i mój ojciec szczęśliwie zniknął w pobliskim lesie. Wtedy widziałam ojca po raz ostatni w moim życiu.

Po udanej ucieczce Jan Cupiał dotarł do swojej siostry, która mieszkała w niezbyt odległych Myślachowicach. Nie posiadał jednak przepustki, umożliwiającej mu legalny powrót do Krakowa. Postanowił załatwić ją za pośrednictwem jednego z mieszkańców Trzebini, którego żona była volksdeutschem i mogła spowodować wydanie takiego dokumentu przez niemieckie biuro w Chrzanowie. Było to w czerwcu 1944 roku – relacjonuje Krystyna Kozub: Ojciec poszedł do niemieckiego urzędu w Chrzanowie, a wspomniany pośrednik zapewniał go, że mu przysłowiowy „włos z głowy nie spadnie”. Moja matka oczekiwała ojca na zewnątrz, który wyszedł po pewnym czasie z biura zadowolony, z przepustką w ręku. Po chwili został jednak zatrzymany przez policjanta niemieckiego. Później przewieziono go do więzienia w Mysłowicach, skąd trafił do KL Auschwitz.

Blok Śmierci (blok nr 11)
Blok Śmierci (blok nr 11)

Cupiał został umieszczony jako tzw. „Polizeihäftling” – więzień policyjny, w jednej z sal na parterze Bloku Śmierci, gdzie zdążył napisać jeszcze kilka innych grypsów. Jeden z nich dotarł wkrótce po straceniu nadawcy do jego żony Stefanii. Zawierał następującą treść: Adres Cupiał Stefania Trzebinia Dancygierstr. N. 6 proszę uprzejmie te karteczkę dorenczyć na ten adres. Kochana Żoneczko i moja najdroższa córeczko Krysiu. Wasz ukochany ojciec i wasz opiekun dnia 31/10 już jest osondzony na śmierć, gine zupełnie niewinnie.(…) zostańcie z Panem Bogiem. Żoneczko wychowaj naszą Krysię, żeby ją Pan Bóg nie opuścił i ciebie. Kochana Mamo, Bracia i Siostry opiekujcie się moją córeczką, ukochana i moja żonka, żyjcie w dobrej zgodzie. Niech was Bóg ma w swej opiece i módlcie się za moją dusze. Cupiał Jan”. Na odwrotnej stronie grypsu można jeszcze przeczytać: „Matka moja zamieszkała wieś Lgota 13, Cupiał Weronika, poczt. Trzebinia. Cupiał Stefania, Trzebinia, Dancygierstr. 6, Kreis Krenau.

Jan Cupiał, pisząc kilkakrotnie grypsy do żony Stefanii, wierzył, że dotrą one do rodziny i do jej rąk. Oprócz cytowanych już dwóch, po latach w niecodziennych okolicznościach zostały odnalezione jeszcze trzy z nich. Znalazła je Agnieszka Kwaśniewska, mieszkanka Skarszew koło Gdańska, przeglądając archiwum pozostawione przez zmarłego brata. W pierwszym pisał: Moja najukochańsza, nie rozpaczaj zbytnio – taki jest nasz żołnierski los. Udowodniono mi AK, więc też piszę Ci o tym, abyś wiedziała o co. Tak, nie mam już więcej słów, nie umiem więcej. Lepiej, że się kończy, jak miałbym dalej tak cierpieć. Zatem wszystkich żegnam i przebaczcie mi wszystko, jak również i ja wam przebaczam. Helu i moje sierotki, Was też żegnam, zostańcie z Bogiem i proszę mi wszystko wybaczyć. To są moje ostatnie życzenia dla Was. Pozostaję Twój kochany mąż i ojciec.

W drugim z kolei liście Jan Cupiał napisał:

Zasądzony w dniu 31 X 44 czekam wyroku. Jest nas 70 ludzi, giniemy razem z miesiącem październikiem a przed tak wielkim świętem Wszystkich Świętych będziemy pięknie cieszyli się w niebie. Zatem jeszcze raz za wszystko Wam Bóg zapłać i przesyłam moje ojcowskie błogosławieństwo. Niech ma Was Matka Najświętsza w swojej opiece. Całuję was i ostatni raz ściskam.

W ostatnim czytamy:

Kochana Stefciu, moja żonko! Już dzisiaj 31 X idę niewinnie na wykończenie. Pamiętaj zawsze o mnie, moja żonko, a naszą córeczkę wychowaj w porządku i pobożnie, żeby ją Pan Jezus miał w opiece. Gdy otrzymasz tę kartkę, pokaż ją mojej Mamie. Kochana Mamo, Bracia i siostry. Żyjcie zgodnie i nie róbcie krzywdy mojej córeczce i żonie. Zostańcie z Bogiem i smućcie się za mnie. Kto ten list odnajdzie proszę usilnie na Boga Wszechmogącego wysłać go pod wspomnianym adresem jaki jest na kopercie. Bardzo mi na tym zależy, to wszystko, takie ostatnie życzenie.

"Sąd doraźny", obraz Władysława Siwka, b. więźnia KL Auschwitz
„Sąd doraźny”, obraz Władysława Siwka, b. więźnia KL Auschwitz

Cytowane powyżej grypsy po ich odnalezieniu wspomniana mieszkanka Skarszew przekazała Okręgowej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu – Instytut Pamięci Narodowej w Gdańsku. Ich niezwykła treść zainteresowała redaktora Edmunda Szczesiaka z „Wieczoru Wybrzeża”, który zadał sobie bardzo dużo trudu, aby odnaleźć córkę Jana Cupiała – Krystynę Kozub, mieszkającą w Chrzanowie. Po ustaleniu jej adresu Instytut Pamięci w Gdańsku skierował do niej w dniu 11 kwietnia 1995 roku list, przesyłając w załączeniu, jak informował dyrektor tegoż Instytutu mgr Witold Tyczyński: 3 oryginalne listy Jana Cupiała z 1944 roku, z przekonaniem, że trafią we właściwe ręce po ponad pięćdziesięciu latach od ich napisania.

Do dzisiaj jednak nie udało się ustalić, w jakich okolicznościach grypsy te trafiły do Skarszew i były przechowywane przez jednego z jego mieszkańców.

Johannes Thümmler, przewodniczący „sądu doraźnego” w bloku nr 11, który podczas posiedzeń tego „sądu” skazał na śmierć od września 1943  do stycznia 1945 roku co najmniej tysiąc Polek i Polaków, zmarł w Niemczech w maju 2002 roku, mając 96 lat.

Adam Cyra, Pozostał po nich ślad… Publikacja związana jest z historią bloku nr 11 i losami więźniów, którzy na jego ścianach, drzwiach, parapetach okiennych i belkach stropowych pozostawili napisy i rysunki, wykonane niejednokrotnie przed straceniem.

Blok nr 11 zwany był Blokiem Śmierci. W jego piwnicach obozowe władze SS utworzyły areszt obozowy. Na parterze i piętrze przebywali m.in. więźniowie karnej kompanii i kompanii wychowawczej.

W bloku nr 11 umieszczano również przywożonych od 1943 roku, najczęściej z więzienia śledczego w Mysłowicach, więźniów policyjnych, pochodzących głównie z rejencji katowickiej. W szczególnych wypadkach więźniów tych osadzano również w celach znajdujących się w piwnicach bloku 11. Byli to przede wszystkim Polacy.

Treść wielu inskrypcji, będących często ostatnim pożegnaniem ze światem, świadczy o niezwykłej odwadze oraz wielkim harcie i umiłowaniu Ojczyzny. Niejednokrotnie zawarte w nich zostały również prośby skazańców, aby o ich losie powiadomić rodzinę. Nierzadko obok napisów znajdują się rysunki, inicjały i numery obozowe ich Autorów. Napisy wydrapywane były przy użyciu różnych narzędzi: wsuwki do włosów, ołówka, kredki, ale również kawałka ostrego przedmiotu, a nawet paznokcia. Jest tych napisów kilkaset, ostatnie noszą datę 6 stycznia 1945 roku, wykonane więc zostały na trzy tygodnie przed wyzwoleniem KL Auschwitz.

W kilkunastu rozdziałach autor tej książki starał się dać nie tylko dokładną odpowiedź, kim byli ich wykonawcy, ale również w wielu przypadkach prześledził ich tragiczne losy. Niestety, ze względu na szczątkowo zachowaną dokumentację byłego KL Auschwitz, nie udało się zidentyfikować i odtworzyć losów wszystkich autorów napisów i rysunków pozostawionych w Bloku Śmierci.

Adam Cyra

Oświęcim, dnia 17 maja 2017 r.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *