Przed kilku laty grupa uczniów jednej z oświęcimskich szkół przygotowała film, zatytułowany „Białe gwiazdy nad Oświęcimiem”, przedstawiający naloty lotnictwa amerykańskiego na niemieckie zakłady chemiczne w Oświęcimiu w 1944 roku.
Bombardowaniami tymi nie można było jednak zniszczyć komór gazowych czterech wielkich krematoriów w KL Auschwitz, chociaż o to zwracał się do Brytyjczyków polski rząd Mikołajczyka na emigracji.
Wszelkie obecne zarzuty historyków, że można to było zrobić, ratując życie wielu tysięcy Żydów przed śmiercią we wspomnianych komarach komorach gazowych, są bezpodstawne i pozbawione sensu.
Amerykańscy lotnicy nie mogli dokonać tych bombardowań, ponieważ obok krematoriów w KL Auschwitz II-Birkenau był olbrzymi obóz koncentracyjny, w którym obok Żydów, przebywało tysiące Polaków i więźniów innych narodowości.
Bombardowania „dywanowe” o wielkim zasięg Amerykanie prowadzili tylko w dzień. Zrzutu bomb dokonywano z wysokości 5 do 10 tysięcy metrów. Były one nieprecyzyjne i nie mogły dokładnie trafić w cel, czyli w komory gazowe, mogły natomiast spowodować ogromne ofiary wśród więźniów, w przepełnionych obok barakach obozowych.
Z kolei Brytyjczycy dokonywali bombardowań tylko w nocy, zrzucając bomby z niskiego pułapu. Celność tych zrzutów była również mało precyzyjna, czego potwierdzeniem są nieudane zrzuty dokonywane w tym sposobem podczas Powstania Warszawskiego.
Bezsensownymi byłyby także bombardowania torów kolejowych, którymi Niemcy dowozili w pociągach Żydów do komór gazowych w Birkenau, bowiem ich zniszczone fragmenty można było odbudować w ciągu kilku godzin.
Kres masowej zagładzie Żydów w komorach gazowych KL Auschwitz II-Birkenau mogło położyć jedynie szybkie wygranie wojny, z czego doskonale zdawali sobie sprawę ówcześni dowódcy alianccy, zarówno Amerykanie jak i Anglicy.
Adam Cyra
Oświęcim, dnia 12 kwietnia 2018 r.