Bajkę przesłaną z oświęcimskiego obozu przez Bernarda Świerczynę, przechowywaną obecnie w zbiorach Muzeum Auschwitz-Birkenau, przyniósł do domu jego żony Adelajdy w Mysłowicach dla ich synka Felicjana jakiś esesman w 1944 roku. Bernard Świerczyna zaufał mu i ten nie zdradził. Ryzyko było duże, bo inny esesman , którego Świerczyna obdarzył również zaufaniem, wydał go na śmierć podczas nieudanej ucieczki z obozu Auschwitz, o czym pisałem w poprzednim tekście na moim blogu.
W dniu 12 września 1940 roku urodził się syn Bernarda Świerczyny – Felicjan, który mieszka nadal w Mysłowicach. Jego ojciec aresztowany wcześniej i osadzony w więzieniu Montelupich w Krakowie przebywał już w tym czasie w KL Auschwitz, do którego przywieziono go 18 lipca 1940 roku.
Bernard Świerczyna urodził się w dniu 23 lutego 1914 r. w Chropaczowie koło Świętochłowic. Od najmłodszych lat interesował się literaturą i historią. Pisał nie tylko wiersze, lecz także opowiadania, powieści i utwory dramatyczne. Ukończył Państwowe Gimnazjum Męskie im. Tadeusza Kościuszki w Mysłowicach, uzyskując w 1935 r. świadectwo dojrzałości. Następnie został powołany na kurs podchorążych rezerwy 26. Dywizji Piechoty w Skierniewicach. Po przeniesieniu do rezerwy podjął pracę w Urzędzie Wojewódzkim Śląskim – Wydział Skarbowy – w Katowicach, studiując równocześnie zaocznie prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie.
Jako podporucznik rezerwy został zmobilizowany w sierpniu 1939 roku i brał udział w kampanii wrześniowej. Po jej zakończeniu powrócił do Mysłowic, gdzie mieszkała jego żona Adelajda, z którą zawarł związek małżeński tuż przed wybuchem drugiej wojny światowej. Ponownie podjął pracę w Urzędzie Skarbowym, lecz wkrótce aresztowano go i osadzono w obozie dla jeńców wojennych w Łambinowicach, skąd został zwolniony jako Ślązak 23 grudnia 1939 r. Obawiając się powtórnego zatrzymania, wyjechał do Krakowa, gdzie w roku następnym został aresztowany. Stracono go w KL Auschwitz 30 grudnia 1944 roku.
Kiedy rodzi się Felek, jego ojciec Bernard Świerczyna znajduje się już za drutami KL Auschwitz. Prawie cztery lata później ojciec zza drutów przesłał mu bajkę „O zajączku, lisie i kogutku”. Jej bohaterem jest zając, którego zły lis przepędził z jego chatki. Wszyscy się go bali – psy, niedźwiedź i byk – i dopiero, gdy pokrzywdzony zajączek poprosił o pomoc koguta, udało im się wspólnymi siłami pokonać bezwzględnego przeciwnika. Bajka, tłumaczona z języka czeskiego, zawierała m.in. zdanie: „Tak to łotrom zwykle bywa, gdy cudzego się zachciewa”. Miało to podnieść na duchu oraz upewnić żonę Adelajdę i ich kilkuletniego synka, że wolność już nadchodzi i sprawiedliwość zwycięży.
Kilka lat temu, nakładem Muzeum Auschwitz-Birkenau ukazały się „Bajki z Auschwitz”. Ta publikacja składa się z sześciu reprintów bajek powstałych w latach drugiej wojny światowej w tym największym niemieckim nazistowskim obozie koncentracyjnym.
Bajki te wykonali potajemnie polscy więźniowie pracujący przymusowo w esesmańskich biurach, gdzie tworzone były plany rozbudowy KL Auschwitz .Jeden egzemplarz ‘Bajki o zajączku, lisie i kogutku” dotarł do Felicjana, syna Bernarda Świerczyny, którego esesmani zamordowali na niecały miesiąc przed wyzwoleniem KL Auschwitz.
W KL Auschwitz wykonano potajemnie kilkdziesiąt egzemplarzy bajek. Autorem lub tłumaczem tych tekstów był przeważnie Stanisław Bęć, jednak w niektórych bajkach znajdują się także krótkie wiersze autorstwa innych więźniów, np. Bernarda Świerczyny w „Bajce o zajączku, lisku i kogutku”.
Rysowaniem i kolorowaniem obrazków do tych bajek zajmowali się potajemnie w KL Auschwitz więźniowie, m.in.: Marian Moniczewski, Piotr Kopańczuk, Henryk Czulda i Jerzy Adam Brandhuber, który wiele lat po wojnie pracował jako kustosz w oświęcimskim Muzeum.
Zobacz:
Adam Cyra
Oświęcim, dnia 3 stycznia 2015 r.