Dziewczyna Wyklęta

Dzisiaj trudno już znaleźć rozmówcę, który pamięta powojenną, nieraz bardzo tragiczną polską codzienności z lat 1945 – 1956. Do takich niezwykłych świadków historii należy Anna C. z Oświęcimia, która w okresie stalinowskim kilka lat spędziła w więzieniu za rzekomą pomoc udzieloną „szpiegom”. Miała wówczas 26 lat.

Anna - Dziewczyna Wyklęta
Anna - Dziewczyna Wyklęta

Podczas co dopiero minionej okupacji niemieckiej, podobnie jak i wielu mieszkańców Oświęcimia, aktywnie brała udział w akcji pomocy więźniom KL Auschwitz. Nawiązała między innymi kontakt z grupą ośmiu więźniów, zatrudnionych przy budowie płotów wokół domów, zajętych przez Niemców po wysiedlonych uprzednio Polakach. Ukradkiem podrzucała więźniom żywność, a czasami nawet z trudem zdobywane lekarstwa. Z kolei od nich odbierała grypsy i przesyłała je pocztą w zaadresowanych kopertach do rodzin uwięzionych.

Tadeusz Cieśla (1919-1952)
Tadeusz Cieśla (1919-1952)

W tej grupie był więzień Tadeusz Cieśla

(nr obozowy 3715) pochodzący ze Studziana koło Przeworska, z którym również kontaktowała się, wysyłając pisane przez niego grypsy do jego rodziców.

Tadeusz, starszy od Anny o cztery lata, ukończył przed wojną gimnazjum i podchorążówkę. Był uczestnikiem walk obronnych we wrześniu 1939 r. Aresztowano go w roku następnym przy próbie przejścia na Węgry, skąd zamierzał przedostać się do Francji, gdzie gen. Władysław Sikorski tworzył Wojsko Polskie.

W sierpniu 1940 r. został przewieziony z więzienia w Tarnowie do KL Auschwitz. Pracował w komandzie więźniarskim, o czym było już wspomniane, które wychodziło do pracy na zewnątrz obozu. Później został pisarzem w bloku nr 5. Nie mógł już wtedy wyjść poza bramę obozu. Stąd opisany kontakt i niesiona bezpośrednio przez Annę pomoc dla niego okazała się niemożliwa. Wówczas odważna dziewczyna, wbrew zakazowi władz obozowych, często przychodziła pod ogrodzenie KL Auschwitz i spacerując po wale przeciwpowodziowym od strony rzeki Soły, nawiązywała wzrokowy kontakt z Tadeuszem, który wyglądał potajemnie w jej kierunku z okna na piętrze bloku nr 5. Utrzymywała z nim także kontakt za pośrednictwem potajemnie przekazywanych grypsów, a także wysyłała dla niego i innych więźniów pocztę niewielkie paczki żywnościowe.

Tadeusz Cieśla planował ucieczkę z obozu oświęcimskiego w 1944 r., lecz niespodziewanie został przeniesiony do podobozu KL Flossenbürg – Leitmeritz na terenie Czech, skąd udało mu się zbiec wiosną 1945 r. .

Po zakończeniu drugiej wojny światowej, jesienią 1945 r., Anna wyjechała z Oświęcimia do Katowic, gdzie podjęła pracę w Urzędzie Skarbowym, kontynuując równocześnie naukę w szkole wieczorowej.

Wtedy Tadeusz Cieśla przybywał już na Śląsku z zamiarem studiowania na Politechnice w Gliwicach. W nowym środowisku poznał wielu ludzi. Wśród nich znajdowali się także byli żołnierze AK, którym w komunistycznej Polsce groziły represje. Razem z nimi Tadeusz opuścił Polskę i wkrótce został kurierem II Korpusu Polskiego gen. Władysława Andersa, który wtedy stacjonował we Włoszech. Kilkakrotnie przekraczał potajemnie granice ówczesnej Polski. Rzadko odwiedzał już wtedy Annę, mieszkającą w Katowicach, mówiąc jej, że:

Szczęście ogółu jest ważniejsze jak szczęście osobiste.

Na wiosnę 1948 r. podczas potajemnego przekraczania granicy Tadeusz Cieśla został aresztowany. Podczas przewozu do Lubania, w okolicach Wrocławia wyskoczył z jadącego pociągu, doznając urazu żeber. Przyjechał do Anny w Katowicach, prosząc ją o pomoc. Udało się znaleźć dla niego bezpieczne mieszkanie, gdzie mógł powrócić do zdrowia. Po kilku tygodniach opuścił Polskę.

Jesienią 1949 r. Tadeusza Cieślę zatrzymano podczas kolejnej próby przekraczania granicy polskiej. Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie skazał go na karę śmierci. Wyrok wykonano w więzieniu na Mokotowie 9 lipca 1952 r.

Jego młodszy brat — Edward Cieśla — były żołnierz AK, także został aresztowany, skazany na karę śmierci i rozstrzelany w miesiąc później, 9 sierpnia 1952 r.

W dniu 6 grudnia 1949 r. aresztowano Annę, którą zaraz po przywiezieniu do Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa rozpoczęto przesłuchiwać, pytając ją ciągle o Tadeusza Cieślę. Dni i noce mijały na brutalnych przesłuchaniach. Przetrzymywana była w piwnicy, gdzie znajdowało się niewielkie, zabite deskami okienko. Na śniadanie otrzymywała niewielką ilość zbożowej kawy i kawałek ciemnego chleba. Podobnie było wieczorem. Na obiad dawano w misce zupę.

Z zimna i fatalnych warunków higieniczno-sanitarnych zachorowała na zapalenie miedniczek nerkowych. Mimo to ciągle wzywano ją na przesłuchania. Zdarzało się, iż śledczy podkutymi butami deptali jej po stopach. Podczas przesłuchań codziennością była „gimnastyka”. Przykładowo polecano Annie zrobić sto przysiadów z rękami uniesionymi do góry. Ćwiczenia te musiała wykonywać w butach na obcasach. Potem z trudnością wracała do celi. Wszystkie ścięgna miała pozrywane. Koleżanki z więziennej celi robiły jej masaże i okłady na obolałe nogi.

W końcu latem 1950 r. odmówiła zeznań. Miała dość tych samych pytań i ciągłego dręczenia. Niestety, im mniej mówiła, tym więcej ją bito. Pokój przesłuchań znajdował się na piętrze. Pomiędzy piętrem a parterem była umieszczona siatka. Zamontowano ją po to, aby więzień, który nie wytrzymywał przesłuchań i wybiegał z pokoju, nie mógł skoczyć w dół, aby popełnić samobójstwo.

Oficerami śledczymi z reguły byli ludzie niewykształceni, którzy w protokołach z przesłuchań robili liczne błędy. Do dzisiaj Anna pamięta jednego ze śledczych z Katowic, który przerażał już samym wyglądem. Nazywał się Jan Kieres. Z kolei nadzór nad oficerami śledczymi sprawował polski Żyd o nazwisku Bik, który krzyczał na więźniarki, że jego oficerowie z powodu uciążliwych dla nich przesłuchań rzekomo dostają gruźlicy, bo one nie chcą składać żadnych zeznań.

Po jedenastu miesiącach śledztwa w Wojskowym Sądzie Rejonowym w Katowicach zapadł wyrok. Anna Zabrzeska skazana została na pięć lat więzienia, dwa lata odebrania praw obywatelskich i całkowitą utratę mienia.

Więzienie w Katowicach
Więzienie w Katowicach

 

W katowickim więzieniu przebywała dwadzieścia miesięcy. Niejednokrotnie śledczy otwierał przede nią okno i pokazywał jej pobliski plac Andrzeja, mówiąc:

Możesz tam być, przyznaj się. Pracuj dla nas, a wnet się tam znajdziesz.

Zimą 1951 r. Anna została przeniesiona z Katowic do więzienia w Cieszynie, gdzie w celach było bardzo zimno, grzano tylko w dzień, a na noc wyłączano ogrzewanie. Dlatego wkrótce zaczęła chorować. Okazało się, że ma szmery w płucach. Potworzyły się jej zrosty na płucach, które nawet dziś — przy zmianie pogody — odczuwa.

Po trzech miesiącach pobytu w Cieszynie została — wraz z innymi osobami — przewieziona do Gliwic, gdzie w więzieniu panowało przepełnienie, a bielizna, którą dawano więźniarkom, często była zawszona. Następnie przeniesiono ją do Grudziądza, gdzie więzienie było bardzo duże; posiadało własną piekarnię, szpital więzienny oraz szwalnię. Przebywała w różnym towarzystwie. Wśród więźniarek były także złodziejki, morderczynie, oszustki i prostytutki. W Grudziądzu w celach spotkała również Ukrainki z terenów bieszczadzkich, które zostały aresztowane w ramach Akcji „Wisła” w 1947 r. Były one wrogo nastawione do Polek.

W 1953 r., w niektóre niedziele zaczął przychodzić do więzienia ksiądz, który odprawiał Msze święte. Spowiedź także się odbywała, ale więźniarki wątpiły, czy naprzeciwko siedzi rzeczywiście autentyczny ksiądz.

Anna w Grudziądzu poważnie zachorowała. Otrzymywała bardzo bolesne zastrzyki, po których dostawała wysokiej gorączki. Miała być operowana w więziennym szpitalu, ale nie zgodziła się. Odzyskała wolność w dniu 13 listopada 1954 r.

Po powrocie z więzienia w Grudziądzu do Oświęcimia jej stosunek do znajomych zmienił się. Wprawdzie oni odnosili się do niej serdecznie, dawne koleżanki bardzo chętnie ją do siebie zapraszały, ale ona bardzo zmieniła się. Dawnej wesoła, pełna życia i towarzyska — teraz zaczynała unikać ludzi, nie korzystała z ich zaproszeń. Żyła pracą. Nic chyba w tym dziwnego. Nie lubiła opowiadać o swoich przeżyciach, a z drugiej strony bała się ponownych represji. Więzienne przeżycia zmieniły jej psychikę i sposób postrzegania świata.

Pracowała w Gminnej Spółdzielni w Oświęcimiu. Cały jednak czas zdawała sobie sprawę z tego, że ktoś nad nią „czuwa”. Była pod czujną kontrolą Służby Bezpieczeństwa (SB). Mijały długie lata, a ona wciąż znajdowała się  na „czarnej liście” aż do 1989 r.

W 1955 r. pojechała do miejscowości Studzian koło Przeworska do rodziców swojego narzeczonego. Przebywała tam dwa dni. Rodzice Tadeusza byli smutni, załamani … stracili przecież dwóch synów. W późniejszym czasie nie utrzymywała ani z nimi, ani z siostrą Tadeusza żadnych kontaktów. Nie chciała się już dalej ranić.

Obecnie, gdy przeżyła tak wiele lat, pogodziła się z tym, co ją spotkało. Niczego już nie pragnie, tylko zdrowia. Odebrano jej tak wiele, bo przecież życia Tadeusza już nikt nie zwróci.

Adam Cyra
Oświęcim, dnia 17 kwietnia 2014 r.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *