Groby jeńców niemieckich nad Sołą

Wywiad z panem Julianem Wykrętem., mieszkańcem Rajska koło Oświęcimia, na temat pochówków jeńców niemieckich, zmarłych w obozie przejściowym NKWD, istniejącym na terenie byłego KL Auschwitz-Birkenau w latach 1945-1946.

–  Czy po wojnie wiedział Pan o istnieniu obozów dla jeńców niemieckich na terenie byłego KL Auschwitz-Birkenau ?

–  O obozach dla jeńców niemieckich niewiele wiedziałem. Przypominam sobie tylko, jak wracając z Oświęcimia do Rajska z jakiegoś nabożeństwa czy uroczystości, mogło to być zakończenie roku szkolnego lub w Święta Wielkanocne w 1946 r., usłyszeliśmy nad Sołą jakieś głosy. Za chwilę zobaczyliśmy ludzi kopiących rów i jadący w ich kierunku wóz przykryty jakimiś szmatami. Jeniec niemiecki prowadził konie, a za wozem szedł żołnierz sowiecki. Podjechali nad ten rów. Zdjęli szmaty okrywające wóz i zobaczyliśmy zmarłych. Byli to jeńcy niemieccy, których grzebano od strony Rajska, w tym miejscu, jak zaczyna się strefa wodociągów, utworzona w latach pięćdziesiątych, skąd pobiera się dzisiaj wodę pitną dla mieszkańców Oświęcimia. Później oglądałem tam większe lub mniejsze nagrobki, co świadczyło o tym, że tych pochówków było więcej. Teren tego cmentarza obejmował powierzchnię 50 m x 30 m. Na grobach znajdowały się nawet krzyże i napisy. Jak skończyły się pochówki – to ten teren był nawet ogrodzony. Mieszkańcy Rajska, idąc w okresie Wszystkich Świętych na groby swoich bliskich do Oświęcimia, palili tam świeczki. Później teren ten został zaniedbany i zarósł łopianami.

Julian Wykręt, zmarł w 2019 r., miał 87 lat.

Chciałem jeszcze dodać, że idąc z Rajska w kierunku obecnego ronda przy ul. M. Kolbego w Oświęcimiu, po lewej stronie był teren trochę wyższy i tam było pochowanych trzech żołnierzy polskich, którzy zginęli we wrześniu 1939 r. Mogiła ta była położona w odległości około 40 m od cmentarza jeńców niemieckich. Po wojnie ich szczątki ekshumowano, ale ja na ten temat nie znam bliższych szczegółów.

–  Czy na temat cmentarza jeńców niemieckich, których grzebano nad brzegiem Soły, zna Pan jeszcze jakieś szczegóły ?

–  W latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku teren nad Sołą, gdzie m.in. znajdował wspomniany cmentarz, zajęły wodociągi i stanowił on ujęcie wody pitnej dla mieszkańców Oświęcimia. Obszar ten, na który wstęp był wzbroniony, zaczynał się na wysokości bloku nr 11 i kończył się w Rajsku, granicząc z miejscowym pastwiskiem.

W połowie lat sześćdziesiątych jechałem na rowerze z Rajska do Oświęcimia. Nagle zauważyłem, że na teren nad Sołą, zajmowany przez wodociągi, gdzie widniały napisy: „Wstęp wzbroniony pod karą grzywny”, wjeżdża spychacz. Zaskoczyło to mnie i postanowiłem tam podjechać na rowerze. Widząc mnie, operator wstrzymał pracę spychacza i zapytał:

Panie, co tu było ? – tu wszędzie są kości i czaszki.

Operator był w butach gumowych, zaprowadził mnie nad koryto Soły i pokazał czaszki i kości, które poprzednio zakopane w żółtym żwirze, przybrały od niego również ten kolor. Niespodziewanie zauważyłem, idącego w naszym kierunku dyrektora wodociągów Henryka D., którego osobiście znałem, ponieważ razem chodziliśmy do siódmej klasy w szkole podstawowej. Mimo to przestraszyłem się trochę, ponieważ znajdowałem się na terenie, na który wstęp był wzbroniony. Dyrektor nie zwracając na mnie uwagi, zaczął rozmawiać z operatorem. Wsiadłem na rower i pojechałem do domu.

–  Czy o powyższym zdarzeniu opowiadał Pan potem komuś ?

–  Kiedy po tym zdarzeniu przyszedłem do pracy w oświęcimskiej walcowni, opowiedziałem o nim ślusarzowi, który nazywał się Franciszek Wiertel. Ten z uwagą mnie wysłuchał i powiedział, a jakby o tym zdarzeniu napisać do programu radiowego „Fala 56”, przecież my pijemy wodę z terenu, gdzie znajdują się szczątki ludzkie, zepchnięte teraz częściowo spychaczem do Soły ? – posłuchałem jego rady i napisałem m.in. w liście do „Fali 56”, że ujęcie pitne wody i wodociągi w Oświęcimiu znajdują się na terenie, na którym położony jest cmentarz jeńców niemieckich.

–  Jakie były następstwa Pańskiego pisma ?

–  Po jakimś czasie mój list w celu rozpatrzenia został skierowany przez redakcję programu radiowego „Fala 56” do Rady Miejskiej w Oświęcimiu. Był to rok 1964 lub 1965. Zostałem tam wezwany. Widzę, że list, który napisałem do „Fali 56”, leży na stole i niektóre zdania w nim są podkreślone czerwonym ołówkiem. Siedzący obok stołu urzędnicy zapytali mnie, ile mam lat, jak się nazywam, skąd pochodzę i co mnie skłoniło do napisania takiego listu. Odpowiedziałem, że mnie chodzi o prawdę, bo tam, gdzie spoczywają szczątki ludzkie nie powinno się budować wodociągu. Ponadto szczątki te, czaszki i kości ludzkie, wyrzucone podczas powodzi na powierzchnie ziemi, były spychane spychaczem do koryta Soły, czego niedawno byłem naocznym świadkiem. Zaznaczam, że przy tej rozmowie był obecny wspomniany już przeze mnie Henryk D., który wówczas był dyrektorem wodociągów. W trakcie rozmowy powiedziano mi, że sprawa jest bardzo poważna i czy ja zdaję sobie sprawę z tego co zrobiłem, ponieważ mój list może spowodować zamknięcie tego ujęcia wody pitnej i likwidację w tym miejscu wodociągu. Odpowiedziałem, że: „chyba nie”. Polecono mi poczekać, ponieważ musi być napisane pismo, stanowiące odpowiedź w powyższej sprawie do Warszawy i przekazane w formie kopii do mojej wiadomości. Kopia tego pisma później mi się, gdzieś zawieruszyła, pamiętam tylko, że to pismo zaczynało się słowami:

Obywatelowi, który napisał ten list, zostało dogłębnie wytłumaczone … .

Moi rozmówcy powiedzieli mi jeszcze:

Panie, przez Pana mogą nam zamknąć te wodociągi.

Potem już nikomu nic nie mówiłem ani nie pisałem w tej sprawie.

Adam Cyra

Oświęcim, dnia 17 listopada 2012 r.

Komentarze 1

  • Arcy ciekawy artykuł. Rozumiem, że kości jeńców niemieckich dalej spoczywają w ziemi? Nikt później nie szukał tych szczątków? Nikt się tym nie interesował?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *