Ojcem aktora Wojciecha Siemiona był osiadły w Krzczonowie na Lubelszczyźnie legionista Mikołaj. Miał on siedmiu synów. Pięciu z nich (dwaj: Bogusław i Maksymilian zginęli w czasie wojny) to: ekonomista Mikołaj Lucjan, specjalista z zakresu ochrony przyrody Stanisław, wybitny chemik Ignacy Zenon, dziennikarz Leszek i wspomniany aktor Wojciech.
O ich ojcu Mikołaju kilka lat temu napisała ciekawą biografię Jadwiga Dąbrowska z Oświęcimia, historyk i działaczka Towarzystwa Opieki nad Oświęcimiem – Pamięć o Auschwitz-Birkenau, zatytułowaną „Mikołaj Siemion, legionista, nauczyciel i więzień Auschwitz”. Postać to niezwykła o ciekawym i dramatycznym życiorysie.
Mikołaj Siemion urodził się 28 sierpnia 1891 roku we wsi Ratoszyn na Lubelszczyźnie). Dziadek Mikołaja walczył w powstaniu styczniowym co przypłacił życiem, powieszony przez Kozaków. W 1911 roku Mikołaj wyjechał do Stanów Zjednoczonych. Na wieść o wybuchu wojny i utworzeniu przez Józefa Piłsudskiego Legionów Polskich wkrótce jednak wrócił do Europy. Przybył do Kęt, gdzie po wcześniejszych walkach regenerowała swe siły I Brygada. Wraz z nią 28 lutego 1915 roku wyruszył na front, gdzie zachorował i został umieszczony w szpitalu – najpierw we Włodzimierzu Wołyńskim, następnie w Rzeszowie, a na końcu w Wiedniu.
Kilka miesięcy później po opuszczeniu szpitala w marcu 1916 roku wyjechał do Lublina, a następnie do Ratoszyna, gdzie zawarł związek małżeński z nauczycielką Apolonią Urban, obejmując w roku następnym posadę nauczyciela we wsi Majdan Radliński. W 1921 roku przeniósł się z rodziną do Krzczonowa na Lubelszczyźnie i rozpoczął pracę jako kierownik siedmioklasowej tamtejszej Szkoły Powszechnej.
Dzięki jego staraniom w 1924 roku nadano szkole w Krzczonowie imię Stanisława Staszica, a w 1937 roku położono kamień węgielny pod budowę nowego budynku szkolnego oraz zaczęto gromadzić materiał na budowę Uniwersytetu Ludowego. Wszystkie te poczynania przerwała wojna.
Już w pierwszych dniach okupacji hitlerowskiej Mikołaj rozpoczął działalność konspiracyjną, W dniu 29 listopada 1940 roku został aresztowany na terenie szkoły. Próba ucieczki nie powiodła się. Przewieziono go do więzienia na Zamku w Lublinie. Tam zachorował na tyfus. Pomimo choroby przewożono go na przesłuchania, z których wracał bestialsko pobity.
Z więzienia pisał listy do rodziny. W ostatnim liście zawarł jakby przesłanie dla dzieci na przyszłość. „Moi synkowie! Dożyliśmy bardzo ciężkich czasów – łamią się ludzie i człowiek nic nie znaczy, a jednak wszystko można stracić, ale nie wolno stracić stałości charakteru. Stałość daje ci cel, a charakter powstrzymuje od upadku i upodlenia. Tego szczególnie teraz mamy dużo, ale wszystko przemija, a poświęcenie i charakter zawsze będzie górą. Musicie się obliczyć, co robić i jak, aby można przetrwać. Mama niech będzie waszym ukochaniem. Trzeba Wam dużo zrozumieć i dużo pracować, aby nie zginąć. Poprzestawać na małem, ale swoim, niż żądać pomocy od ludzi. Swoim rozumem, sercem i pracą się kierować – swojej krzywdy ustąpić, ale nikomu krzywdy nie wyrządzić. To się mści. Bądźcie zawsze dobrymi i przykładnymi chłopcami, bo was na to stać i tego dzisiaj potrzeba. Trzeba dać przykład jak szanować siebie i wszystko co nasze. W zgodzie trwać, pomagać sobie, razem iść – Bądźcie sobie prawdziwymi braćmi. Ja jak wytrzymam radował się będę z wami. Całuję was serdecznie. Tatuś.”
Po ośmiomiesięcznym pobycie w więzieniu, 30 lipca 1941 roku Mikołaj Siemion został przewieziony do KL Auschwitz, gdzie w nieludzkich obozowych warunkach przetrwał ponad rok. Po wojnie rodzina Mikołaja została powiadomiona przez jednego ze współwięźniów, że został rozstrzelany 28 październik w 1942 roku w egzekucji pod Ścianą Straceń.
Rotmistrz Witold Pilecki, twórca wojskowej konspiracji w KL Auschwitz, w swoim powojennym raporcie z 1945 roku napisał: „Koledzy zamordowani 28 października 1942 roku wiedzieli o tym, co ich czeka. Na bloku 3 powiedziano im, że będą rozstrzelani: rzucali kartki kolegom, co mieli jeszcze żyć z prośbą o przekazanie rodzinom. Postanowili umrzeć „na wesoło”, żeby wieczorem o nich dobrze mówiono. Niech mi kto powie, że my, Polacy, tego nie potrafimy… Ci, co widzieli ten obrazek, mówili, że nigdy go nie zapomną. Od bloku 3, pomiędzy 14 i 15, pomiędzy kuchnią a blokami 16, 17 i 18, i dalej prosto między blokami szpitala, szli kolumną w piątkach, głowy spokojnie nieśli wysoko, miejscami – uśmiechnięte twarze. Szli bez eskorty. Za nimi Gerhard Palitzsch z karabinkiem na pasie i Bruno Brodniewicz: obaj, paląc papierosy, rozmawiali o sprawach obojętnych. Wystarczyło, by ostatnia piątka zrobiła w tył zwrot, a tych dwóch oprawców przestałoby istnieć (…) Lecz oni szli, bo mieli w tym swoje racje. Zapowiadane przez władze, potwierdzane przez kolegów przyjeżdżających z wolności, wieści o tym, że za wybryk aresztowanego odpowiadała cała rodzina robiły swoje. Wiadomym było, że Niemcy w stosowaniu represji są bezwzględni i uśmiercają rodziny (…) Widzieć lub tylko wiedzieć, że matka, żona, dzieci znalazły się w takich warunkach, jak tu kobiety w Brzezince, wystarczyło do paraliżowania wszelkich chęci rzucenia się na oprawców. Więc szli (…). Koło kantyny (drewniana na placyku za blokiem 21), idąca drogą pomiędzy blokami 21 a 27, kolumna, jakby się zatrzymała, zawahała, omal, że nie poszła prosto. Lecz był to jeden, krótki moment, skręciła pod kątem prostym w lewo i poszła już na bramę bloku 11 wprost w paszczę śmierci”.
W dniu 28 października 2009 roku na Zamku Lubelskim odbyła się prezentacja nowej publikacji naukowej wydanej przez Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu, zatytułowanej „Księga Pamięci. Transporty Polaków do KL Auschwitz z Lublina i innych miejscowości Lubelszczyzny 1940-1944”. Księga jest rezultatem kilkuletniej pracy historyków Muzeum i przedstawia losy ponad siedmiu tysięcy Polaków, mieszkańców Lubelszczyzny, deportowanych do KL Auschwitz i w większości zamordowanych w obozie.
W trzytomowej „Księdze Pamięci”, każdy z trzydziestu siedmiu transportów z dystryktu lubelskiego został opisany w oddzielnym rozdziale, do którego dołączono zarówno fragmenty wspomnień byłych więźniów z danego transportu, jak i kopie oryginalnych dokumentów i fotografii, pochodzących z archiwum Muzeum Auschwitz-Birkenau oraz nadesłanych przez byłych więźniów lub ich rodziny po wojnie.
Dziesięć lat temu w promocji tej „Księgi Pamięci” w Lublinie uczestniczył nieżyjący już dzisiaj aktor Wojciech Siemion, jeden z synów legionisty i więźnia KL Auschwitz – Mikołaja Siemiona (nr obozowy 19846), który został rozstrzelany w obozie, mając zaledwie pięćdziesiąt jeden lat.
Adam Cyra
Oświęcim, 29 października 2019 r.