„Puff” w KL Auschwitz

W najnowszym numerze miesięcznika „Historia Do Rzeczy” (styczeń 2014 r.) ukazał się sensacyjnie napisany artykuł Piotra Zychowicza, zatytułowany „Burdel w Auschwitz”. Autor niezgodnie z prawdą zaznacza w swoim tekście:

Do niedawna był to temat tabu, o którym nie wolno było głośno mówić.

Nie jest to zgodne ze stanem faktycznym, ponieważ na ten temat pisali po wojnie przede wszystkim sami więźniowie KL Auschwitz, a potem problem ten omawiany był w wielu artykułach i książkach.

Blok nr 24 (z lewej)
Blok nr 24 

Jeden z byłych więźniów KL Auschwitz, profesor Józef Szajna, trafnie powiedział:

Ktoś kto uzna, że blok nr 24 był jakimś podarowanym więźniom luksusem, po prostu nie zna Auschwitz. (…) Obozowe burdele nie są żadną sensacją, to tylko kolejna zbrodnia narodowego socjalizmu.

Założenie domu publicznego w KL Auschwitz, tzw. „Puffu”, wymyślił lekarz garnizonowy SS, Siegfried Schwela, który zebrał obozowych lekarzy – więźniów Polaków i oznajmił im, że taki zakład wpłynie na lepsze samopoczucie więźniów i ich lepszą wydajność w pracy.

Wnętrze bloku nr 24
Wnętrze bloku nr 24  

W ten sposób koło bramy obozowej z napisem „Arbeit macht frei”,  w bloku  nr 24, na pierwszym piętrze, powstał „Puff” z  dwudziestoma „pracownicami”, którego działalność uruchomiono w 1943 r. Były to przeważnie zawodowe prostytutki niemieckie, polskie, ukraińskie i rosyjskie, chociaż zdarzały się też więźniarki „niewykwalifikowane”, chcące w ten sposób poprawić sobie warunki bytowe w obozie. Ponieważ nowa instytucja miała służyć głównie klienteli niemieckiej i polskiej, gros pensjonariuszek stanowiły Niemki, na drugim miejscu były Polki, przeważnie „urzędujące” przed wojną na rogu Chmielnej i Marszałkowskiej w Warszawie. Wśród nich znalazły się dwie Ukrainki i jedna Rosjanka. Żydzi i Rosjanie wstęp do „Puffu” mieli zakazany.

„Urzędniczki” mieszkały w bloku nr 24, w jednej wspólnej sali, urządzonej z wyjątkowym  komfortem. Żywność otrzymywały z kuchni esesmańskiej. Ubranie – a zwłaszcza czystą jedwabną bieliznę – z „Kanady” z nagrabionych dóbr pożydowskich, których właściciele przeważnie zginęli w obozowych komorach gazowych KL Auschwitz II-Birkenau. Używały najlepszych perfum i w ogóle paryskich kosmetyków, również z „Kanady”.

Godziny „pracy” trwały od 18.00 do 21.00. Liczba „interesantów” co najmniej 4-5 dziennie, pięciodniowy tydzień pracy, wizyta trwała 20 minut. Każda „pracownica” miała swój luksusowo urządzany „gabinet”. Na rozkaz Rudolfa Hőssa, komendanta obozu i lekarza garnizonowego SS, Siegfrieda Schweli, znani artyści – malarze więźniowie ozdobili poszczególne „gabinety” pięknymi malowidłami nastrojowymi o odpowiedniej tematyce. Tapczany były przykryte dywanami i poduszkami. Drzwi do „gabinetu” były otwierane tylko od zewnątrz i zaopatrzone w okienka z klapą od zewnątrz tzw. „judasze”. Do „gabinetów” wolno było wchodzić tylko w godzinach „urzędowania”. Warunkiem dostania się do „Puffu” było uzyskanie biletu wstępu, tj. bonu, wydawanego przez komendanturę.

„Zakład” cieszył się troskliwą opieką władz. W czasie „urzędowania” najwyżsi dostojnicy esesmani gromadzili się w korytarzu i z niezwykłym zainteresowaniem i zadowoleniem obserwowali przez „judasze” co działo się w pokojach.

Ruch w „zakładzie” podczas „urzędowania” regulowany był dzwonkiem. Na klientelę „zakładu” składali się przede wszystkim Niemcy, blokowi, kapowie i w ogóle śmietanka obozowa, tzw. prominenci zajmujący „stanowiska”, jednym słowem arystokracja KL Auschwitz.

Były więzień, dr Władysław Dering, stwierdza:

Od 150-200 Polaków należało do stałych bywalców „Puffu”. Reszta więźniów (…) z obrzydzeniem odnosiła się do tej instytucji.

Od chwili ujawnienia chorób wenerycznych posyłano na każdy „seans” obozowych lekarzy – więźniów. Długi ogonek bywalców, na pół godziny przed „przedstawieniem” oblegał schody i podpierał ścianę bloku nr 24, ażeby „przedtem” poddać się oględzinom lekarskim. „Damy” badano również gruntownie, niepewne wymieniano na stuprocentowe.

Było kilkunastu zarażonych, szybko zresztą wyleczonych, bywały również wpadki kilku amatorów nocnych przygód w bloku nr 24, przyłapanych i zesłanych do karnych robót, gdzie paru z nich utraciło życie. Zdarzyły się też zajścia w ciąże,  likwidowane z reguły samoistnie na skutek uprawianej „pracy”.

Pomysłodawca „Puffu”, lekarz niemiecki, SS-Sturmbannführer Siegfried Schwela, odpowiedzialny także za liczne mordy dokonane na więźniach KL Auschwitz, zarażony prawdopodobnie przez działaczy obozowego ruchu oporu tyfusem, zmarł w Oświęcimiu 10 maja 1942 r.

Adam Cyra

Oświęcim, dnia 30 grudnia 2013 r.

Zobacz: Puff w Auschwitz

Komentarze 1

  • Dobrze, że Pan zareagował na ten „odkrywczy” tekst. Dzisiaj w sumie ludziom w średnim i młodym wieku trudno zrozumieć, co to godność kobiety. Gdyby znali historię żyjącej i pracującej ciągle doktor Wandy Półtawskiej, to wiedzieliby, że im – młodym harcerkom – Niemcy w swoim obozie w Ravensbrück też proponowali tego typu zajęcie. Z ostrym sprzeciwem Polek musieli się jednak Niemcy liczyć (to wprost niewyobrażalne dla niektórych współczesnych ludzi). Poddawane okrutnym medycznym eksperymentom, nie zgodziły się na utratę szacunku do siebie. Dziś wszystko związane z seksualnością jest inaczej rozumiane niż kiedyś. Trudno to wytłumaczyć ludziom wychowanym przez media naszpikowane seksem od śniadania do późnej kolacji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *