Z takim powiedzeniem można spotkać się często:
Młodzi ludzie nie wiedzą, co to jest patriotyzm.
Zaprzeczeniem tego jest Marta Bogacka, dwudziestoparolatka z Oświęcimia, która jest absolwentką Salezjańskiego Publicznego Liceum Ogólnokształcącego w swoim rodzinnym mieście oraz absolwentką historii i prawa na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim.
W ubiegłym roku Marta Bogacka obroniła pracę magisterską z historii, którą napisała na temat Tadeusza Pietrzykowskiego, boksera i więźnia KL Auschwitz, oznaczonego w obozie numerem 77. Praca ta bardzo pozytywnie została oceniona przez komisję egzaminacyjną i jej promotor, prof. dr hab. Rafał Wnuk, zaproponował Autorce, aby opublikowanie została drukiem. Książka, która ukazała się w tym roku i jest zatytułowana „Bokser z Auschwitz. Losy Tadeusza Pietrzykowskiego”, liczy 200 stron.
We wstępie do swojej książki Marta Bogacka napisała:
Jego nazwisko nie jest znane szerszemu kręgowi Polaków, pamiętają go jednak ci, którzy razem z nim przeżyli obozowe piekło. Nawet kiedy został już wywieziony z Auschwitz, pamięć o nim trwała, co udokumentował pisarz Tadeusz Borowski, który trafił do Oświęcimia w 1943 roku. W opowiadaniu „U nas w Auschwitz” napisał o Pietrzykowskim: „Jeszcze dziś tkwi w nas pamięć o Numerze 77, który bil Niemców jak chciał.
Tadeusz Pietrzykowski urodził się 8 kwietnia 1917 r. w Warszawie. Na krótko przed wybuchem drugiej wojny światowej, odniósł szereg zwycięstw i sukcesów, uzyskując tytuł wicemistrza Polski i mistrza Warszawy w wadze koguciej. Znany był powszechnie jako „Teddy” i pod tym pseudonimem zapisał się w kronikach polskiego sportu.
„Teddy” nie pogodził się z utratą przez Polskę niepodległości. Posiadał uprawnienia pilota szybowcowego i zamierzał zostać lotnikiem. Z taką myślą postanowił wiosną 1940 r., przedostać się do Francji, aby – jak tysiące innych ochotników – zgłosić się do powstającej tam armii polskiej, którą tworzył gen. Władysław Sikorski. Ryzykowna próba nie powiodła się.
W dniu 14 czerwca 1940 r. hitlerowcy skierowali do KL Auschwitz pierwszy transport więźniów politycznych – Polaków. Przywieziono wówczas z więzienia w Tarnowie 728 mężczyzn. W większości byli to uczniowie gimnazjalni, studenci i uczestnicy wojny obronnej Polski 1939 r., którzy podjęli nieudaną próbę dotarcia do Wojska Polskiego we Francji. Wśród nich był Tadeusz Pietrzykowski, którego ujęto dopiero w pobliżu granicy węgiersko-jugosłowiańskiej.
Od nieuniknionej zagłady w obozie uratował go przypadek, o czym po latach Tadeusz Pietrzykowski tak wspominał:
Walki bokserskie w Oświęcimiu rozpocząłem w marcu 1941 r. Wówczas przypadkowo rozegrałem mecz z kapo niemieckim Walterem Düningiem, który boksował już przed wojną i zdobył nawet w Niemczech tytuł zawodowego mistrza wagi średniej.
Wydarzenie to miało miejsce w następujących okolicznościach:
Była wolna od pracy niedziela. Przed obozową kuchnią zebrała się duża grupa więźniów. Jeden z nich podbiegł w moim kierunku i krzyknął: «Teddy, chcesz otrzymać kawałek chleba, chodź szybko. Wśród nas jest niemiecki bokser. Szukam kogoś, kto z nim będzie się boksował i go pokona. Zwycięzca w nagrodę otrzyma chleb». Ważyłem 42 kg, lecz zdecydowałem się od razu na walkę. Zobaczyłem doskonale zbudowanego blondyna, trzymającego w rękach rękawice, które używaliśmy zimą podczas pracy. Jak mnie ujrzano, zgromadzeni zaczęli się śmiać, byłem bowiem bardzo chudy. Przeciwnik spytał mnie w języku niemieckim, czy chcę walczyć, odpowiedziałem twierdząco. Doszło do walki, podczas której uratowały mnie moje umiejętności techniczne. Wykorzystując je, skutecznie broniłem się przed atakami o wiele silniejszego i znacznie więcej ważącego przeciwnika. W pewnym momencie Walter Düning opuścił rękawice. Zaprzestał walki i doceniając moją nad nim przewagę zapytał w jakim komandzie chciałbym pracować Odpowiedziałem „Tierpfleger” wiedząc, że tam można zdobyć dodatkowe pożywienie, jak wytłoki buraczane, brukiew i marchew. Otrzymałem ten przydział i odtąd zacząłem zajmować się karmieniem krów i cieląt. Równocześnie stałem się znany jako bokser i toczyłem w obozie oświęcimskim liczne walki z bokserami, których esesmani wyszukiwali w nowo przybyłych transportach, organizując w ten sposób atrakcyjne dla siebie widowiska.
Jedną z ostatnich walk Tadeusza Pietrzykowskiego w KL Auschwitz było spotkanie z Żydem holenderskim Leu Sandersem, który był mistrzem Holandii w wadze półśredniej:
Jego żona wraz z dziećmi została zagazowana w Brzezince. On sam był bardzo dobrym bokserem i w walkę z nim stoczoną na początku 1943 r., włożyłem wiele wysiłku (…). Zabawiałem meczami bokserskimi esesmanów, wykorzystując swoją pozycję w niesieniu pomocy współwięźniom i nieraz sprawiając pod pozorem sportowej walki «tęgie lanie» przeciwnikom, o których wiedziałem, że jako więźniowie funkcyjni znęcają się nad innymi.
W sumie „Teddy” stoczył w obozie oświęcimskim około czterdziestu pojedynków pięściarskich, chociaż niektórzy podają, że było ich nawet sześćdziesiąt. Prawie wszystkie z nich wygrał.
Później był więziony w Neuengamme. Był to obóz położony koło Hamburga, gdzie doszło do sensacyjnego pojedynku Tadeusza Pietrzykowskiego z niemieckim bokserem Schally Hottenbachem. Ważył on 96 kg i był wicemistrzem amerykańskiego świata boksu zawodowego w wadze półciężkiej.
Zwycięzca Schally Hottenbacha i około dwudziestu innych walk bokserskich stoczonych przez niego w Neuengamme doczekał ostatecznie wolności w Bergen-Belsen, wyzwolony 14 kwietnia 1945 r. przez żołnierzy alianckich.
Książka Marty Bogackiej „Bokser z Auschwitz” warta jest lektury, bo o Tadeuszu Pietrzykowskim i jego słynnych walkach bokserskich w niemieckich, nazistowskich obozach koncentracyjnych nie wolno zapomnieć.
Adam Cyra
Oświęcim, dnia 6 listopada 2012 r.