Zmarł jeden z ostatnich członków organizacji wojskowej rtm. Witolda Pileckiego w KL Auschwitz, który m.in. sprzątając pomieszczenia biur obozowych, kiedy nie było w nich esesmanów, zajmował się słuchaniem radia i wiadomości, uzyskane z londyńskich audycji BBC, przekazywał wtajemniczonym więźniom z wojskowej siatki konspiracyjnej.
Michał Ziółkowski urodził się 28 września 1919 r. w Tarnowie, gdzie ukończył gimnazjum humanistyczne im. Adama Mickiewicza. W latach szkolnych był harcerzem. Po zdaniu matury w 1938 r. zgłosił się ochotniczo do Szkoły Podchorążych Rezerwy Artylerii we Włodzimierzu Wołyńskim. Uczestniczył w kampanii wrześniowej 1939 r. Uniknął niewoli i postanowił w listopadzie tegoż roku przekroczyć granicę węgierską, aby wstąpić do formującej się armii polskiej na Zachodzie. Został zatrzymany przez patrol niemieckiej straży granicznej i osadzony w sanockim więzieniu, a następnie na Montelupich w Krakowie i w więzieniu w Nowym Wiśniczu, skąd 20 czerwca 1940 r. został przewieziony w drugim transporcie polskich więźniów politycznych do KL Auschwitz, gdzie oznaczono go numerem 1055.
W końcu października 1944 r. wywieziono go do obozu koncentracyjnego Flossenbürg – komando zewnętrzne Leitmeritz, gdzie pracował najpierw w sztolniach, a potem jako nosiciel trupów w szpitalu obozowym. Uciekł podczas marszu śmierci z tego obozu w pierwszych dniach maja 1945 r.
Jego pobyt w niemieckich, nazistowskich więzieniach i obozach koncentracyjnych trwał ponad pięć lat, z tego ponad cztery lata w KL Auschwitz. Strach przed śmiercią i poniżeniem oraz swoją działalność w obozowym ruchu oporu opisał we wstrząsających wspomnieniach, „Byłem od początku w Auschwitz”, wydanych w Gdańsku w 2007 r.
Rok wcześniej książka ta, zatytułowana „Ich war von Anfang an in Auschwitz”, ukazała się Niemczech. W jej wydaniu pomogła Fundacja Maksymiliana Kolbego z Freiburga zajmująca się od 1973 r. sprawą pojednania polsko-niemieckiego i pomocą dla byłych więźniów obozów koncentracyjnych.
W tych wspomnieniach pełen wzburzenia opisuje m.in. olbrzymie transporty Żydów, które w większości prosto z rampy kolejowej w Birkenau były kierowane do komór gazowych czterech wielkich krematoriów. Na temat swojej działalności w organizacji rtm. Pileckiego napisał: „Przede wszystkim informowaliśmy świat o tym, co dzieje się w Auschwitz. Zakładano, że w końcu alianci zbombardują te krematoria”. Do takich bombardowań nigdy jednak nie doszło. Dla aliantów ważniejsze były cele o znaczeniu militarnym.
Michał Ziółkowski po wojnie ukończył Wyższą Szkołę Handlu Morskiego. Był wybitnym specjalistą handlu i transportu: w latach 1961-1965 zatrudniony w Indiach (New Delhi), w latach 1965-1971 w Republice Federalnej Niemiec.
W ubiegłym roku uczestniczył w uroczystościach w Tarnowie, Nowym Wiśniczu i w Oświęcimiu, związanych z przybyciem pierwszego transportu więźniów Polaków z więzienia w Tarnowie do KL Auschwitz w dniu 14 czerwca 1940 r.. Był honorowym członkiem Towarzystwa Opieki nad Oświęcimiem. Zawsze był zdania, „że obecnie żyjąca generacja musi przyjąć na siebie odpowiedzialność, aby takie zbrodnie nigdy więcej się nie powtórzyły”.
Ostatnio pięć miesięcy spędził w szpitalu, skąd powrócił do domu w Sopocie 10 lutego 2009 r. W tym dniu odwiedził go Kazimierz Piechowski, również z transportu wiśnickiego (nr 918), słynny uciekinier z KL Auschwitz, który zbiegł z tego obozu wraz trzema współwięźniami, wykradzionym samochodem SS. Spędzili czas na bardzo serdecznej rozmowie. Niestety, było to ich ostatnie spotkanie. Nazajutrz Michał Ziółkowski niespodziewanie zmarł, mając osiemdziesiąt dziewięć lat. Jego pogrzeb odbędzie się w Sopocie w dniu 18 lutego 2009 r.
Adam Cyra
16 lutego 2009 r.