Mój stryj Wiktor Wójcik w okresie międzywojennym mieszkał w Klewaniu na Wołyniu, gdzie był właścicielem młyna i pracował jako młynarz. Ludność tego małego miasteczka liczyła około 3 tysiące mieszkańców, z czego połowę stanowili Żydzi, wymordowani w czasie drugiej wojny światowej przez Niemców przy współpracy z policją ukraińską.
W czasie rzezi wołyńskiej w Klewaniu chronili się z okolicy polscy uchodźcy przed nacjonalistami ukraińskimi. W sierpniu 1943 r. oddziały UPA zaatakowały Klewań, Polakom z pomocą przybył oddział żołnierzy węgierskich. W tym miasteczku, położonym nad rzeką Stubłą, stanowiącą lewy dopływ Horynia, istniała także polska samoobrona pod przywództwem ks. Piotra Sąsiadka; dzięki niej Polacy przetrwali do nadejścia Armii Czerwonej w 1944 r.
Cudem uratował się również z rodziną mój stryj, któremu Ukraińcy spalili jednak cały dobytek wraz z młynem. Dzisiaj pozostałością po nim są pale, zachowane w wodach przybrzeżnych rzeki Stubły, które można oglądać, zwiedzając Klewań, położony sześćdziesiąt kilometrów od Równego.
Ukraina dotąd nie wzięła odpowiedzialności za ludobójstwo popełnione na Polakach na Wołyniu i w Galicji Wschodniej oraz do tej pory nie została przez stronę ukraińską wyrażona zgoda na dokonanie ekshumacje szczątków jego ofiar. Opór stanowią m.in. lokalni włodarze z obwodu lwowskiego.
Chociaż sytuacja rodzin polskich, które nie mogą nadal godnie pochować swoich bliskich zamordowanych na wspomnianych terenach przez banderowców w obecnej sytuacji powinna być bardziej zrozumiała dla Ukraińców, którzy przecież tracą swoich bliskich w walkach na wschodzie.
Trzeba o tym rozmawiać na szczeblu politycznym, ekspertów, historyków i społecznym, ale to się nie dzieje. Zaczątek takich działań polsko-ukraińskich wprawdzie rozpoczął się w 80. rocznicę ludobójstwa wołyńsko-małopolskiego Polaków 11 lipca 2023 r., o czym wiele można było przeczytać i usłyszeć w polskich mediach, ale może się to skończyć tylko na pustych gestach i politycy z Warszawy oraz Kijowa problemu ekshumacji nadal pomyślnie nie rozwiążą. Rozwiązanie natomiast jest bardzo proste, trzeba zbrodniarzy i zbrodnie nazwać po imieniu oraz ekshumować i upamiętnić ofiary tego ludobójstwa, dokonanego na Polakach ze szczególnym okrucieństwem.
Film: Wołyńska zagłada Polaków
W dniu 11 i 12 lipca 1943 r. oddziały Ukraińskiej Powstańczej Armii zaatakowały 150 polskich miejscowości na Wołyniu. Było to apogeum trwających od 1939 r. ataków szowinistów ukraińskich na Polaków zamieszkującą Wołyń i Małopolskę Wschodnią II RP. W latach 1943-45 na tych terenach zginęło ponad 100 tysięcy Polaków, w ich ludobójstwie uczestniczyły oddziały UPA i miejscowa ludność ukraińska. Ofiary ginęły od kul, siekier, wideł, noży i innych narzędzi, nierzadko w kościołach podczas Mszy św. i nabożeństw. Zbrodnie takie zostały także popełnione w części Lubelszczyzny, Podkarpacia i Polesia. Ich kres położyła dopiero Akcja „Wisła” przeprowadzona w 1947 r. W dniu 22 lipca 2016 r. Sejm RP ustanowił 11 lipca Narodowym Dniem Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II Rzeczypospolitej Polskiej.
Film: Po 11 lipca: jak nas ogrywa Ukraina
Adam Cyra
Oświęcim, 10 lipca 2023 r.
Nie ma ich zgody na ekshumacje, bo wiedzą, że i tak dostanà to, czego żądają.