
KL Auschwitz w początkowym okresie istnienia był miejscem kaźni przede wszystkim Polaków. Byli to przedstawiciele polskiej inteligencji, członkowie ruchu oporu i Polacy schwytani w łapankach oraz w niewielkiej liczbie polscy Żydzi, przywożeni w transportach wraz z Polakami. Masowa zagłada ludności żydowskiej przywożonej z wielu krajów europejskich podbitych przez hitlerowców, rozpoczęta została w komorach gazowych KL Auschwitz II-Birkenau dopiero wiosną 1942 r0ku.
Paweł Kulczak, z zawodu nauczyciel, oznaczony w KL Auschwitz numerem 38006, po wojnie relacjonował: „Strasznie przygnębiająco działały na nas egzekucje różnego rodzaju. Gdzieś do połowy 1943 roku przy apelach porannych wyczytywano numery więźniów, którzy po apelu już nie szli do pracy, lecz zbierali się pod blokiem nr 24, skąd po odejściu komand do pracy zaprowadzono ich na blok nr 11 i rozstrzeliwano pod Ścianą Śmierci.

Codziennie blokowi przynosili z Oddziału Politycznego wykaz numerów ze swego bloku do odczytania przy apelu.
Było to straszne, wszyscy wiedzieliśmy, że odczytana osobę widzimy po raz ostatni i że za jakiś czas rodzina jego otrzyma zawiadomienie, że „zmarł na serce”.
Toteż, gdy stanęliśmy do apelu rannego, jakie było wielkie skupienie, jak żarliwie się każdy modlił, by nie odczytano jego numeru”.
Kazimierz Smoleń (nr obozowy 1328), który pochodził z Chorzowa Starego, a po wojnie przez wiele lat był dyrektorem Muzeum Auschwitz-Birkenau, wspominał: „W przypadku polskich więźniów dopisek „powrót niepożądany” naniesiony w aktach gestapo oznaczał dla nich najczęściej wyrok śmierci przez rozstrzelanie.
Tak postąpiono wobec wspomnianej już dużej grupy Polaków ze Śląska przywiezionych do obozu w 1940 roku i rozstrzelanych 12 czerwca i 18 sierpnia 1942 roku, po uprzednim dwukrotnym osadzeniu w karnej kompanii; w październiku 1940 roku, a następnie w maju 1942 roku. Wszyscy byli członkami polskich organizacji podziemnych. (…)
W 1942 roku w obozie rozstrzelano kilku moich kolegów przywiezionych tym samym transportem. Taki los spotkał kolegę Młostka oraz dwóch braci Czajorów, Alfonsa i Ryszarda.
Jeden z Czajorów pracował jako Arbeitsdienst w Auschwitz I, drugi pracował w obozowej drukarni, skąd skierowano go do karnej kompanii w Birkenau. Wspomnianą egzekucję przeprowadzono w czerwcu 1942 roku.

Rozważając zaistniałą sytuację stwierdziliśmy, że naszą grupę likwidowano na raty.
Część kolegów zginęła w poprzednich dwóch egzekucjach, my pozostali spodziewaliśmy się, że zginiemy w październiku 1942 roku.
Świadomość tego była strasznym przeżyciem. W każdym razie od sierpnia 1942 r. prawie nic nie jadłem, nawet nie pisałem listów do domu. Uważałem, że dla matki będzie mniej bolesnym, jeśli nie otrzymując dłuższy czas listów przygotuje się na najgorsze.

Nie wiem, z jakich względów wstrzymano wykonywanie egzekucji. Przecież w poprzednich egzekucjach rozstrzelano nawet syna Leitera NSDAP w Chorzowie – Alojza Pnioka, w obozie oznaczonego numerem 1326, który do obozu dostał się za przynależność do polskiej, nielegalnej organizacji.
Na Śląsku takie dramatyczne sytuacje w rodzinach zdarzały się dosyć często”.

Rotmistrz Witold Pilecki w swoich powojennych zapiskach odnotował, że Alojzy Pniok idąc na śmierć pod Ścianę Straceń splunął na dziedzińcu bloku nr 11 w twarz Gerhardowi Palitzschowi, który za chwilę pozbawił go życia strzałem w tył głowy.
Rapporführer (podoficer raportowy) Gerhard Palitzsch to jeden z największych zbrodniarzy w KL Auschwitz i główny wykonawca egzekucji pod Ścianą Śmierci, pod którą zamordował strzałem w potylicę kilka tysięcy więźniów, głównie Polaków.

Jedną z jego zbrodni opisał były więzień Zygmunt Gaudasiński (nr 9207): „Pamiętam wypadki skierowania na rozstrzelanie z sali szpitalnej w bloku nr 21 osób, które po przebytej operacji przychodziły do zdrowia. Leżał koło mnie np. więzień z Krakowa Cyrań lub Cyroń, który nie mogąc chodzić po operacji żylaków został przez Palitzscha zabity na noszach na dziedzińcu bloku nr 11”.

Wymowny jest również fragment relacji byłego więźnia Władysława Siwka (nr 5826), który zapamiętał: „Kolega Stanisław Gajda, nr obozowy 12254, młodociany, spodziewał się rozstrzelania. Większość więźniów z jego transportu już nie żyła. W dniu 12 maja 1942 roku po rannym apelu wyczytano jego nazwisko. Żegnał się z każdym z nas bez łez. W obozie osadzony został za ulotki. Przeżył w nim rok czasu. Rozstrzelano go”.

Znamienne było także zachowanie się więźnia Jana Murka (nr 11754), który przez cały czas pobytu w bloku nr 11 podkreślał swą polskość i do ostatniej chwili duchowo się nie załamał. Więzień Murek był Ślązakiem i jednym z założycieli organizacji podziemnej w Chorzowie. Aresztowany został w 1940 roku i w następnym roku osadzony w KL Auschwitz. W Wielki Piątek w 1942 roku wraz z innymi więźniami, których czekał ten sam los co i jego, został wprowadzony do umywalni w bloku nr 11 i tam jeszcze podtrzymywał swych współtowarzyszy na duchu, śpiewając polskie piosenki patriotyczne oraz pieśni religijne. Przed samym wyprowadzeniem na dziedziniec bloku nr 11 zaintonował „Boże coś Polskę”, za co został jeszcze przed śmiercią pobity. Zginął z okrzykiem „Jeszcze Polska nie zginęła”.

Byłemu więźniowi Józefowi Gorzkowskiemu (nr 57330) z kolei w pamięci utkwiło takie zdarzenie: „Gdy pracowałem na strychu bloku 28, a było to w drugim roku mego pobytu w obozie oświęcimskim, w porze letniej, około południa, zarządzono tzw. Blocksperre i przez okno strychowe podpatrując widziałem głowy więźniów stojących przed tak zwaną Ścianą Śmierci, mur oddzielający dziedziniec bloku 11 zasłaniał mi resztę obrazu, i po strzałach, jakie słyszałem, głowy te znikały. Z tego wnioskowałem, że więźniowie, których głowy widziałem, padali na ziemię. (…) Jeden z Ukraińców-banderowców, z którym zetknąłem się w obozie, opowiadał mi przedtem, że w bloku nr 11 przebywają więźniowie Polacy z Warszawy i w dniu opisanej co dopiero „rozwałki”, w czasie rannego mego spaceru pod blokiem 9-tym, słyszałem dochodzące mnie z bloku 11-tego odgłosy pieśni „U drzwi Twoich stoję Panie”.
Dzisiaj w Miejscu Pamięci na dziedzińcu bloku nr 11 znajduje się rekonstrukcja Ściany Straceń, pod którą setki tysięcy odwiedzających rokrocznie tereny byłego niemieckiego obozu Auschwitz-Birkenau składają kwiaty, zapalają znicze i modlą się.
Hołd w tym miejscu pomordowanym oddał także Jan Paweł II w czerwcu 1979 roku, Benedykt XVI w maju 2006 roku i Franciszek w lipcu 2016 roku.
Adam Cyra
Oświęcim, 22 października 2019 r.