Zobacz: Pamięć w Ojcowie o powstańcach z 1863 roku

Wspomnienia Józefa Cyry z Przybysławic koło Ojcowa
Pogodne i ciepłe popołudnie 27 września 1941 r. zapisało się smutno w historii wsi Przybysławice, gmina Minoga, obecnie gmina Skała. Tego popołudnia, kiedy słońce już mocno pochyliło się ku zachodowi, na drodze prowadzącej do Przybysławic pojawiło się dwóch nieznanych osobników, którzy spotkali niby przypadkowo Antoniego Jagłę, kierownika miejscowej szkoły podstawowej. Przybysze przywitali się z nim jak dobrzy znajomi. Antoni Jagła objął posadę nauczyciela w Przybysławicach w 1940 r. Mieszkał w budynku szkolnym wraz z żoną. Było to małżeństwo bezdzietne. Wówczas miał czterdzieści kilka lat. Znał dobrze język niemiecki. Skąd pochodził – nie wiadomo.
Wszyscy trzej udali się w kierunku wsi, gdzie przed pierwszymi zabudowaniami zobaczyli pracującego na podwórzu Władysława Misztala. Poinformowali go, że w związku z podjęciem przed dwoma laty przez mieszkańców wsi Przybysławice systematycznej uprawy tytoniu, zwołuje się zebranie plantatorów. W dalszej rozmowie przedstawili się, że są pracownikami monopolu tytoniowego w Krakowie, a na zebraniu omówiona zostanie sprawa zapłaty za dostarczony poprzednio surowiec tytoniowy.
Idąc dalej spotkali przed domem Antoniego Mularczyka i jego syna Stefana. Oświadczyli im podobnie jak poprzednio Władysławowi Misztalowi, który już szedł z nimi, że zwołuje się zebranie i aby natychmiast udali się do szkoły, co bezzwłocznie uczynili.

Tymczasem konfident Jagła spostrzegł drugiego syna Antoniego Mularczyka – Józefa i jego również poprosił o udanie się do szkoły. Józef Mularczyk ujęty grzecznością Jagły, mimo że jedna z miejscowych dziewczyn ostrzegała go: „uciekaj, bo to zebranie wygląda podejrzanie”, poszedł wraz z pozostałymi w kierunku budynku szkolnego.
Z tą czwórką, przybyłą do szkoły na „zebranie”, pozostał jeden z opisanych poprzednio osobników i oświadczył, że nikomu nie wolno opuścić sali szkolnej. Drugi osobnik wraz z konfidentem Jagłą prowadzili natomiast dalsze zatrzymania. Wstąpili do domu Stanisława Bienia i tu poprosili jego syna Bolesława, by z nimi poszedł do szkoły, co on także bez oporu uczynił. Z kolei Jagła polecił sołtysowi Władysławowi Kulesie, aby ten udał się do Jana Mularczyka, który mieszkał w przysiółku Doły, oddalonym od szkoły ponad kilometr, by on także przyszedł do szkoły, bo będzie zebranie plantatorów. Wkrótce sołtys wrócił z Janem Mularczykiem, który nie podejrzewał nic złego.

W tym czasie Jagła z wymienionym już osobnikiem spotkali powracającego z pracy w polu Stanisława Kulesę i używając siły zaprowadzili go do szkoły. Następnie Jagła wszedł do domu Jana Wolnickiego, który przed chwilą wrócił od Ignacego Bienia, gdzie młócił zboże. Zmusił go do opuszczenia mieszkania i udania się do szkoły. Ogółem w budynku szkolnym znalazło się ośmiu mieszkańców wsi Przybysławice.
Na pytanie – dlaczego zostali zatrzymani? – owi osobnicy oświadczyli, że to wiąże się z uprawą tytoniu i zaraz pojadą do pobliskich Iwanowic, gdzie dowiedzą się szczegółów. Sołtysowi polecili, by wyznaczył podwody celem odwiezienia zatrzymanych do Iwanowic. Już o zmroku podwody z aresztowanymi wyjechały z Przybysławic. Nikt z wiezionych nie poczuwał się do żadnej winy, dlatego nie podejmowali ucieczki sądząc, że po wyjaśnieniu nieporozumienia zostaną zwolnieni. Jedynie Bolesław Bień, nie czekając na wyjaśnienie sprawy, uciekł z wozu w kierunku pobliskich pól. Osobnicy nie otworzyli za nim ognia, być może nie posiadali broni, lecz zawrócili podwody do Przybysławic i w zamian zabrali z domu ojca uciekiniera – Stanisława Bienia.

W pobliskich Iwanowicach zamknięto zatrzymanych w areszcie gminnym, skąd następnego dnia zostali przewiezieni do więzienia na Montelupich w Krakowie.
Uwięzieni nie zajmowali się działalnością konspiracyjną i nie byli nigdy sądownie karani. Nic więc dziwnego, że wierzyli, iż ich niewinność wyjaśni się i po przesłuchaniu zostaną zwolnieni. Zebranie plantatorów okazało się tylko pretekstem, aresztowania miały natomiast na celu zastraszenie miejscowej ludności i były przejawem ślepego terroru ze strony okupanta. Rzeczywiście odniosły skutek, wywierając ogromne wrażenie w okolicy.
Rodziny aresztowanych, za pośrednictwem Opieki nad Więźniami, która mieściła się przy ulicy Kanoniczej w Krakowie, rozpoczęły wysyłanie do więzienia na Montelupich paczek żywnościowych i ciepłej odzieży. Ponadto w swojej naiwności zwróciły się do konfidenta Jagły, by starał się o zwolnienie zatrzymanych, co on obłudnie przyrzekał.
Paczki posłane w pierwszych dniach stycznia 1942 r. zostały zwrócone, ponieważ uwięzionych 8 stycznia tegoż roku przewieziono do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Często bywałem w czasie okupacji na poczcie w Skale, ponieważ listonoszy w tym okresie nie było, i znałem jej kierownika. Ten dostarczał mi kolejno nadchodzące z KL Auschwitz telegramy. Pierwszy telegram zawiadamiał o śmierci Stefana Mularczyka. Odebrałem go na poczcie w pierwszych dniach lutego 1942 r. Wszystkie telegramy zawiadamiające o śmierci pozostałych więźniów przechodziły również przez moje ręce. Dotyczyły one w kolejności: Józefa Mularczyka, Jana Mularczyka, Antoniego Mularczyka, Jana Wolnickiego i Stanisława Bienia. Ostatni donoszący o śmierci Władysława Misztala nadszedł w pierwszych dniach kwietnia 1942 r.

Po otrzymaniu ostatniego telegramu rodziny wymienionych więźniów zostały wezwane do Miechowa, gdzie hitlerowcy odczytali im fikcyjne przyczyny zgonów: choroby serca albo zapalenie płuc. Na wiadomość o śmierci wszystkich więzionych, w intencji każdego z nich, w kościele parafialnym w Minodze ksiądz Piotr Pytlawski odprawił nabożeństwo żałobne. Zamów: Mieszkańcy ziemi olkuskiej w hitlerowskich więzieniach i obozach koncentracyjnych
Chciałem zaznaczyć, że Antoni Mularczyk był moim przyrodnim bratem, natomiast Stefan Mularczyk i Józef Mularczyk byli jego synami a moimi bratankami. Należy także dodać, że pomiędzy Janem Mularczykiem a rodziną Antoniego Mularczyka nie było żadnego pokrewieństwa. Konfident Antoni Jagła wyjechał z Przybysławic jeszcze w 1942 r., dokąd wyjechał – nie wiem.
W 1944 r. jako członek Armii Krajowej otrzymałem od swoich przełożonych polecenie złożenia meldunku na temat okoliczności aresztowania mieszkańców Przybysławic. Polecenie to wykonałem (…).
Sprawa konfidenta Antoniego Jagły w pierwszych latach po wojnie stanowiła jeszcze długo przedmiot dochodzeń organów ścigania. Zimą 1954 r. spotkałem się zupełnie przypadkowo z członkami rodzin pomordowanych, którzy oświadczyli mi, że jadą na posterunek MO w Jangrocie rozpoznać aresztowanego konfidenta Antoniego Jagłę. W rzeczywistości został aresztowany kierownik szkoły w Tarnawie, posiadający identyczne imię i nazwisko, również z zawodu nauczyciel. Nie miał on nic wspólnego z poszukiwanym. Pomyłkę na posterunku MO w Jangrocie wkrótce wyjaśniono. Przypuszczam, że dalsze poszukiwania nie dały pozytywnego wyniku, ponieważ nikt z rodzin pomordowanych ani z pozostałych mieszkańców Przybysławic nie był ponownie w tej sprawie przesłuchiwany.

Józef Cyra urodził się 3 lipca 1909 r. w Przybysławicach koło Ojcowa. W latach 1916-1921 uczęszczał do szkoły powszechnej w swojej rodzinnej miejscowości. Później jako samouk ukończył sześć klas gimnazjalnych w ramach kursu zorganizowanego przez Powszechny Uniwersytet Korespondencyjny w Warszawie. W latach 1935-1936 był słuchaczem Uniwersytetu Ludowego w Dalkach pod Gnieznem. Następnie pracował jako instruktor przysposobienia rolniczego w Katolickim Stowarzyszeniu Młodzieży w Kielcach, a w ostatnich dwóch latach przed wybuchem drugiej wojny światowej w Wilnie.
Publikował również swoje artykuły, wiersze i opowiadania na łamach „Gazety Tygodniowej”, „Gościa Świątecznego”, „Ogólnopolskiego Informatora”, „Promienia” i „Przyjaciela Młodzieży”. W 1937 r. w Trembowli wydano drukiem tomik jego wierszy „Sonety Ojcowskie”, który doczekał się wznowienia w 1992 i 2000 r.
Podczas wojny był żołnierzem Armii Krajowej w Okręgu Krakowskim, posługiwał się pseudonimem „Dalkiewicz”. Za działalność konspiracyjną odznaczony Brązowym Krzyżem Zasługi z Mieczami.
Jego brat Antoni i dwóch bratanków zginęło w KL Auschwitz, natomiast brat Tadeusz ukrywał dwóch Żydów – braci w Zamłyniu koło Minogi, którzy dzięki tej pomocy ocaleli.
Po wojnie założył rodzinę i uzupełnił wykształcenie, studiując w Wyższej Szkole Rolniczej w Krakowie, gdzie w 1957 r. uzyskał dyplom inżyniera rolnika. Do chwili przejścia na emeryturę pracował jako kierownik Stacji Kwarantanny i Ochrony Roślin w Olkuszu. Zmarł w dniu 15 grudnia 1998 r. i został pochowany na cmentarzu w Olkuszu.
Adam Cyra
Oświęcim, dnia 20 stycznia 2017 r.